Nie ma sprawyNie ma sprawy. Jakiś czas temu we wstępniaku do „FA-artu” (2000, nr 3-4) Kęder z Uniłowskim pisali: „W grudniu po południu oficjalnie skończył się w „FA-arcie” postmodernizm”. W jednym miejscu się skończył, w drugim właśnie się zaczyna. „Pogranicza” (2003 nr 2) zainicjowały tekstem Andrzeja Skrendo Sprawa felietonu nowy cykl Postmodernism now. Skrendo nie przejmuje się angielskojęzycznym nagłówkiem i pisze o postmodernizmie w Polsce, a właściwie Polsce jako kraju postmodernistów („Rzeczosobliwa Polska to kraj postmodernistów”). Wskazuje, nieco ironicznie, że najbardziej postmodernistycznym z naszych miast jest Szczecin (brak centrum, ulice, w których jest „więcej łat i dziur niż właściwej nawierzchni, co stanowi doskonałą ilustrację dekonstrukcjonistycznej logiki suplementu”…). A potem zajmuje się obroną biednych felietonistów, których „zwalczają i wrogowie, i zwolennicy postmodernizmu”. Jako felietonista, który w pewnych kręgach kojarzony jest z niecnymi praktykami postmodernistycznymi, chciałem za obronę serdecznie podziękować. Ale muszę też uświadomić Andrzejowi Skrendo, że w „sprawie felietonu” właściwie nie ma sprawy, że wyświadcza on felietonistom, broniąc ich, niedźwiedzią przysługę. Przecież wszelkie napaści i agresywne zachowania słowne są wodą na młyn rasowych felietonowych wymiataczy, którzy żyją ze sporu, karmią się nim, dzięki niemu wzrastają; a czasem pożywiają się nawet cienką strawą pyskówki. Jeżeli mnie samego nikt przez kilka tygodni z rzędu nie zaczepia, próbując „zwalczyć”, popadam we frustrację i zaczynam zadręczać moją odwieczną, acz nieoficjalną narzeczoną pytaniami w rodzaju: czy skończyłem się już jako felietonista?
data ostatniej aktualizacji: |