tu jesteś: Miesięcznik 100 D grudzień 2006
|
KĘSIM KĘSIM
Grażyna Jagielska: Fastryga. Wydawnictwo W.A.B. Warszawa 2006.
Grażyna Jagielska zadebiutowała niedawno, dwa lata temu, całkiem interesującym Korespondentem, powieścią traktującą o dolach i niedolach dziennikarzy wojennych. W nowej prozie zainteresowała się innego rodzaju „wojną”, której front przebiega w czterech ścianach szczelnie zamkniętych mieszkań, czyli – przemocą w rodzinie. Rzadko który z pisarzy próbuje poruszać ten bolesny, a do tego wciąż u nas, niestety, drażliwy temat, dlatego byłem ciekaw, jak Jagielska sobie z nim poradzi. Początek Fastrygi jest bardzo obiecujący, choć pełen tragicznych wydarzeń. Rzecz dzieje się współcześnie, jej głównymi bohaterkami są kobiety, Krystyna, jej dwie córki, Mela i Ewa, oraz babka, które poznajemy w momencie, gdy muszą opuścić należący do rodziny od pokoleń dwór i przenieść się do zapuszczonej stróżówki. Dwór został zlicytowany, co było wynikiem popełnionej przez jednego z męskich przodków jeszcze podczas okupacji zbrodni, za którą przyszło zapłacić po latach. Do tego Krystynę porzuca mąż, ale to nie koniec problemów: babka ma wylew, a Mela spada ze schodów. Dziewczynka po wypadku jest nie tylko garbata i niema, zaczyna żyć jakby na granicy światów, obcując zarówno z żywymi, jak i z umarłymi. I to właśnie Meli poświęca Jagielska najwięcej miejsca w początkowych partiach powieści. Duszną atmosferą przypominają nieco Absolutną amnezję Izabeli Filipiak, chyba najlepszą jak dotąd polską prozę o kobiecych traumach będących skutkiem męskiej dominacji. Ale dalej nie jest już tak ciekawie. Jagielska przenosi Melę na drugi plan, skupiając uwagę na Krystynie, a potem – na Ewie. Krystyna musi nie tylko zarabiać na utrzymanie rodziny, ale jeszcze opiekować się sparaliżowaną babką. Udręczona obowiązkami i biedą życzy staruszce śmierci, a potem w poczuciu winy zaczyna opiekować się nią z chorobliwym poświęceniem. Nie lepszy los spotyka Ewę. Mąż wprawdzie zapewnia jej i dzieciom dostatnie życie, ale okazuje się potworem: odreagowując frustracje i poczucie niższości wobec uzdolnionej artystycznie Ewy regularnie katuje ją, urządzając istne jatki w domu. Obie kobiety nie potrafią niczego zmienić w swoim życiu, choć raz po raz podejmują rozpaczliwe próby, Krystyna wciąż tkwi u boku sparaliżowanej babki, Ewa coraz mocniej uzależnia się od maltretującego ją męża. Akcja powieści zaczyna osiadać na fabularnych mieliznach – podobnie zresztą było w debiutanckiej powieści Jagielskiej. Są w Fastrydze sceny przejmujące, jest ciekawy, pogłębiony portret psychologiczny ofiary, która nie może zdobyć się na zerwanie więzów z katem, ale bardzo szybko powieść staje się nazbyt monotonna, przewidywalna, a przez to nużąca. Autorka z zabójczą konsekwencją stawia na opisywanie szamotaniny kobiet, dodaje jedną scenę przemocy do drugiej. A przy tym nie potrzeba wcale wielkiej przenikliwości, aby domyślić się, jaki będzie koniec całej historii: żadna z kobiet nie odmieni swojego losu. Właściwie – prawie żadna, bo w końcówce powieści okazuje się, że jedynie ułomna Mela ma w sobie dość siły, żeby zaryzykować radykalną zmianę swojego życia, uwolnić się od toksycznych związków. Szkoda, że Jagielska nie zdecydowała się, by opowiedzieć całą historię z punktu widzenia Meli. Być może Fastryga nie byłaby wtedy tak wyrazistym, mocnym głosem sprzeciwu wobec przemocy w rodzinie, ale na pewno byłaby zwyczajnie lepszą, bogatszą interpretacyjnie powieścią. |