tu jesteś: Miesięcznik nr 100 C listopad 2006 - Tomicki
|
Tomicki
O Ewce, która nas w nagość odziałaJadę dzisiaj busikiem do Wrocławia, a tu siada przede mną jakaś dziewczyna sympatyczna i z miejsca bierze się do wertowania notatek, co to je wzięła ze sobą, aby je w busiku powertować, a że osobiście nie lubię tak siedzieć i jechać na biegu jałowym, tj. niczego nie wertując i ogólnie bez żadnego przyzwoitego zajęcia, to zaraz zapuszczam żurawia w te notatki dyskretnie albo i niedyskretnie zgoła, bo mnie zaraz nurtuje, co też by ona mogła studiować, a wygląda na jakąś prawiczkę, przepraszam, na jakąś prawniczkę wygląda, tak jakoś sumiennie i akuratnie wygląda, a może nawet na jakiś biznes i zarządzanie, kto wie? Ale się byłem pomyliłem, bo patrzę, a tam stoi jak wół: „Objawy lęków”, a niżej: „Fobie”, a jeszcze niżej: „Pozytywne funkcje lęków”, a obok to nawet – aż się trochę zląkłem – „Panika”! Oho, myślę sobie, Iga by miała z nią o czym pogadać, bo musicie wiedzieć, że Iga pisze dysertację doktorską na temat lęków we współczesnym świecie, ale że Igi akurat nie było, a żal było tę wertującą notatki studentkę z Legnicy tak bez zagadnięcia zostawić, to sam do niej zagadnąłem, jak już wysiedliśmy, czy aby czasem nie wie, gdzie tutaj jest Dawida ulica, na której ową szkołę mają, gdzie psychologii uczą, na co ona, że owszem i że nawet sama się tam właśnie udaje, jako że przypadkiem psychologię studiuje, na co ja okazałem zdziwienie nie tylko nieszczere, ale i, biję się w piersi, cokolwiek na pokaz, ale nie chciałem jej odbierać przyjemności z tego, iż mogła bliźniego tak srodze zadziwić, a nie tylko srodze przecież, bo przy okazji także i sympatycznie, więc jakżebym mógł?, no i poszliśmy na tę psychologię, a co tam załatwiłem, to już wiecie. A jak nie wiecie – bo skąd? – to wam opowiem. Otóż na tej Dawida ulicy, gdzie psychologii uczą, udałem się zaraz do Pana Profesora, do którego z przykazania Pani Profesor udać się miałem, a on mi przykazał Ericha Fromma książkę jedną nie tylko zakupić, ale i jeszcze przeczytać, iżbyśmy sobie o niej potem porozmawiali, jak to ludzie nauki mają w zwyczaju. A nie tylko ludzie nauki, ale i humaniści mają w zwyczaju, iżby z sobą w naukowe jak najbardziej dysputy się wdawać. A dobrze się złożyło, że akurat na Fromma padło, bo mam kilku Frommów na półce, a nie wszystkich przeczytanych, bo nie było okazji, a teraz jest. A z drugiej strony niedobrze to się całkiem złożyło, bo tego akurat jednego Fromma na półce nie miałem i musiałem kupić, więc może i dobrze z trzeciej strony, bo mogłem go sobie kupić nie mając przy tym wyrzutów sumienia, iż dla kaprysu lub „do kompletu” kupuję, a mając ku temu całkiem racjonalne przesłanki, a poza tym zawsze to lepiej mieć jednego Fromma na półce więcej niż jednego mniej. Dlatego się cieszę niezmiernie, że nigdy nikomu żadnego mojego Fromma nie pożyczyłem, bo ludzie są podli i lubią nie oddać, więc ja ze swojej strony nie lubię im dawać po temu okazji, iżby z tą swoją podłością żyć później musieli, bo to przecież niezdrowo. Jak mówią humaniści, zwłaszcza ci z zacięciem psychologicznym: chcesz stracić przyjaciela, pożycz mu Fromma, a ja lubię przyjaciół. Przede wszystkim jednak się dobrze złożyło dlatego, iż znam tego Fromma akurat na tyle, aby go śmiało móc poznać dużo lepiej, a że Wy go już dawno dużo lepiej poznaliście, przeto proszę o wybaczenie, że nie zacytuję niczego nowego pod słońcem, kiedy zacytuję taki oto na przykład fragmencik, a zacytuję nie bez kozery, a z taką kozerą, ażeby się komentarzem do myśli Filozofa wzorem humanistów chytrze podłączyć: „Ewa i Prometeusz są dwojgiem wielkich buntowników, którzy właśnie przez swoje ‘zbrodnie’ wyzwolili ludzkość”. Jako nie tylko humaniści, ale i dżentelmeni, dajmy pierwszeństwo kobiecie i zapytajmy: z jakiej to niewoli nas Ewka raczyła wyzwolić? Rzecz jasna, z rajskiej nas wyzwoliła niewoli. Bo co by też z nas za ludzie byli – w raju wiecznie żyjący? Jacyś do ludzi niepodobni, nieśmiertelni. A nie tylko nieśmiertelni, bo jeszcze nago po tym raju w najlepsze chodzący. A nie dość, że nago, to jeszcze nic o tej nagości nie wiedzący, bo tej wiedzy do niczego niepotrzebujący. A nie dość, że wiecznie żyjący, nago chodzący i niewiedzący, to jeszcze niepracujący, niby na wiecznym boskim zasiłku będący. Przyzwoici ludzie tak się nie zachowują. Kiedy tak o tym myślę, to nie wiem, czy byłbym chciał się zamienić. I być może, gdyby Ewka zobaczyła, do czego to jej „wyzwolenie” ludzkości ową ludzkość przywiodło, to by jej minka zrzedła. Zresztą, zaraz jej przecież zrzedła, gdy tylko owoc zjadła i wiedzę o swojej nagości nabyła. To tylko Erich od tej minki zrzedłej chce ją uwolnić, na bohaterstwo ją zamieniając. Odwiecznie ludzkie problemy. A nawet: odwieczne ludzkie i nieludzkie aporie. Bo kiedy mówię, iż „nie wiem, czy byłbym chciał się zamienić”, to mówię ironicznie i nieironicznie zarazem. Albo: ironicznie z nieironią w tej ironii zawartą. Jako że wiedzieć przecież nie mogę, czy byłbym zamienił tamten raj nieludzki na ten tu padół całkiem ludzkim będący. Nie dość, że nigdy w raju nie byłem, a może i nie będę, to jeszcze całe życie człowiekiem byłem i nadal jestem, nieboskim przeto stworzeniem poniekąd, a nigdy owym stworzeniem nieludzkim, rajskim jakowymś. Skąd też miałbym wiedzieć, co takie stworzenie rajskie, nieludzkie sobie w ogóle myśleć może? Wszystko, co nieludzkie, nader obce mi jest i już takie pewnie zostanie. Dlatego „co to znaczy” raj (definicja nominalna), to ja wam powiedzieć mogę, i niniejszym wam mówię – żebyście potem nie mówili, że wam nie mówiłem – ale „co to jest” ów raj (definicja realna), to wam nie powiem, bo nie wiem, bo i skąd? To i skąd miałbym wiedzieć, czy byłbym tamten raj, o którym nie wiem, czym jest, byłbym na ten padół zamienił, którego tak czy inaczej człowiekiem będąc na nic zamienić nie mogę. Atłasowa czapeczka ze świńskiego ucha dla tego, kto może taką zamianę uskutecznić nieboskim będąc stworzeniem. A nawet gdyby uskutecznił, to na co mu atłasowa czapeczka, choćby i ze srebrnym chwostem na czubku? „Środowisko nigdy nie jest takie samo dla dwóch ludzi, gdyż różnica w konstytucji powoduje, że doświadczają oni to samo środowisko w różny – mniej lub bardziej – sposób”. Tak powiada Fromm kilka stron dalej i ja się z nim zgadzam. „Środowisko nigdy nie jest takie samo dla dwóch ludzi”, powtórzmy, a co dopiero dla nieboskiego stworzenia i stworzenia rajskiego. Toż co dla jednego jest rajem, dla drugiego padołem być może i vice wersal. Jakże to zatem z tym „wyzwoleniem ludzkości” właściwie jest? Wyzwoliła Ewka czy nie wyzwoliła? A przede wszystkim: kogo z czego wyzwoliła? Bo jeśli rajskie stworzenia z ich rajskości wyzwoliła, aby ich nagością ludzką obdarzyć, to owe rajskie nieludzkie stworzenia nic z tego mieć w żaden sposób nie mogły, albowiem natychmiast istnieć przestały, a zaczęły żyć – i umierać – jak nieboskie stworzenia, tj. lamentując w dni powszednie i święta: gdzież się nasza rajskość niegdysiejsza podziała, co to jej nigdy nie było, a może i nie będzie? A jeżeli owe niebiański stworzenia unicestwiając wyzwoliła, resp. ludzkość ludzkością uczyniła, to skąd ludzkość rzeczona wiedzieć by mogła, czy im dobrze ta Ewka uczyniła, czy przeciwnie – wielkie jakoweś pustki, nie wiadomo zresztą jakie dokładnie, bo do czego by się miała ludzkość jako ludzkość porównać? Na pewno nie do rajskości, o której przecież nie wie, czym jest, bo i skąd? Ludzkość nie mając się do jakieś nieludzkości porównać sama nie wie, czy jej z tą ludzkością dobrze, czy źle. To może i lepiej miesić wapno, niż tracić czas na rozważanie podobnych rzeczy? A może i nie lepiej? Patrzcie: powinienem to wiedzieć, skoro i wapno miesiłem, i czas na rozważaniach spędzałem, a nie wiem. A co dopiero Wam o raju opowiadać albo i nie opowiadać! Fraszka i humbug! I „bagatela niewyczerpanej tajemnicy”, jako rzecze Ungaretti – a szkoda, że nie Dante, bo byłby tu może lepiej pasował na koniec. Byłby tu może pasował jak ulał, to może i lepiej, że to jednak nie Dante, bo jeszcze by za dobrze tu pasował, a to już nie byłoby dobrze, a nawet niedobrze by było, jak myślicie? |