tu jesteś: Miesięcznik nr 98-99, lipiec-sierpień 2006 - Tomicki
|
Tomicki
Ładne kwiatki„KOD LEONARDA DA VINCI OBEJRZAŁO JUŻ PÓŁ MILIONA OSÓB!” Pół miliona, pół biedy. Ale ja nie o tym chciałem. Wręcz przeciwnie. Chciałem kilka słów o pięknie. „Jak wiemy, [...] piękne są błyszczące kolory, płynne linie, okrągłe kształty, gładkie powierzchnie, potoczyste ruchy; piękne są harmonijne połączenia dźwięków i barw; piękne jest to, co prawidłowe, symetryczne, rytmiczne, piękne jest to, co pełne życia, rozmachu, siły, zdrowia”. A niech mi się stolec wypsnie! Całe życie się zastanawiałem nad tym, czym jest piękno, i się nie zastanowiłem. Czytałem Chandlera, Osborna, Landmanna, Ossowskiego, Vincenta, Tatarkiewicza, Grassi’ego, Assunta, Jaroszyńskiego, a nawet Wilkoszewską, Curdy’ego, Crocego, Müncha i Gadamera – i się nie doczytałem. I byłbym się dalej zastanawiał i dalej bym czytał, gdyby nie Mieczysław Wallis. Który wypowiadając się w tej kwestii, zaczyna od słów: „Jak wiemy...”. A my, co nie wiedzieliśmy, byliśmy tacy subtelni, delikatni, wyrafinowani, skomplikowani, wieloaspektowi i ostrożni. Zupełnie frajersko tacy byliśmy. Lepiej już miesić wapno, niż czytać Chandlera, Osborna, Landmanna, Ossowskiego, Vincenta, Tatarkiewicza, Grassi’ego, Assunta, Jaroszyńskiego, a nawet Wilkoszewską, Curdy’ego, Crocego, Müncha i Gadamera i innych, w tym niektórych w oryginale, oraz Chandlera, oczywiście nie tego od kryminałów, aby się dowiedzieć, czym jest piękno. Aby się dowiedzieć, czym jest piękno, wystarczy przeczytać jedną stronę Mieczysława Wallisa. Jak wiemy, piękne są błyszczące glamrockowe łachy, cekiny, fajerwerki, wesołe miasteczka, wiejskie odpusty, zapusty, parady wolności, Las Vegas, wyfiokowane pindy, łysiny, brylantyna, mokry rozdziawiony bóbr i żel do higieny intymnej; piękne są płynne i okrągłe rubensowskie kształty, podwójne podbródki, tłuste pośladki, cyce jak balony, a także gładkie powierzchnie: tafle lodowe, szyby, mola, deptaki, ulice, szosy, lotniska, ekrany, wiszące prześcieradła, dachy, ściany, podłogi, kafelki, wanny; pięknie porusza się pijak, gdy idzie przez życie, jakoby płynął; piękna jest muzyka disco polo, Philharmonia Slavenica i Krzysztof Krawczyk; piękne są jelenie na rykowisku i tęczowe limo pod okiem; IX Symfonia Beethovena jest „piękna prawie jak sylogizm”, jak był powiedział Taine, ale już nie tak piękna jak 2+2=4; piękne jest symetryczne poroże rogacza, rytmiczne ruchy perystaltyczne oraz pełen życia, rozmachu, siły i zdrowia kapitalizm. „Brudne kolory, łamane linie, chropowate powierzchnie; dysonanse; gryzące się ze sobą barwy; zniekształcone figury geometryczne lub litery; budowle asymetryczne; wiersze lub utwory muzyczne pozbawione rytmu; to, co ułomne, kalekie, zahamowane, osłabione, chore – wszystko to, zgodnie z naszymi wywodami, nie jest piękne”. Jak wiemy. Ale czy wiemy, co to są brudne kolory? Brudna zieleń, brudna biel? Bruegel, Bosch, Goya i Grandville nie są piękni. Picasso i kubiści, jako „łamane linie”, też nie są. Połowa malarstwa światowego nie jest piękna. Połowa poezji światowej także piękna nie jest. Połowa muzyki światowej tudzież. Albo i większa połowa! Świat jest niepiękny jako podzielony na większą i mniejszą połowę, więc niesymetryczny. A do tego pełen dysonansów, chropowatych powierzchni, zniekształconych figur geometrycznych (pomyślcie tylko o górach!) i liter (pomyślcie o literaturze!), niepiękne jest nasze życie na tym świecie jako pozbawione rytmu, ułomne, kalekie, zahamowane, osłabione, chore, a nawet śmiertelne. Ale: „Nie wszystkie przedmioty niepiękne są brzydkie”. Kamień mi z serca spadł, kochani, kamień z serca – i to taki bardziej podobny do zniekształconej figury geometrycznej o chropowatej powierzchni niż do wielkiego i gładkiego cyca. A szkoda. „KOD LEONARDA DA VINCI OBEJRZAŁO JUŻ MILION OSÓB!”, jak czytam w gazecie. I wystarczy. Ale ja, jak wiemy, nie o tym. Jak wiemy – As we know, jako rzecze Ashbery – w rozdziale O samorództwie Delebranche udowadniał na podstawie doświadczeń, że robactwo bierze się z ekskrementów, skarabeusze – z gnijących ciał orłów i psów, a żaby z błota i siebie samych, czyli zupełnie jak ludzie. Delebranche udowadniał – jak wiemy z drugiej ręki, tj. od Olgi Tokarczuk – ale czy udowodnił? Tego, jak wiemy, nie wiemy, bo i skąd? Wallis wypowiada się na ten temat w sposób nader oszczędny, a mówiąc ściślej – milczy. Milczenie natomiast, jak wiemy, jest tym, co na ziemi najbardziej przypomina Boga, przeto Bóg istnieje, przeto secundo ludzie walą jak w dym albo: jak opętani walą do kin, aby się dowiedzieć, jak to tam było naprawdę, a gdzie się dowiedzą, jak nie w kinie, a najlepiej z Kodu Leonarda Da Vinci, który, jak się dowiaduję, obejrzało już dziesięć milionów osób. I dobrze im tak. „Dopiero teraz jesteśmy w »piekle świata piękna« (Karol Rosenkrantz), wśród tego, co szpetne, szkaradne, wstrętne, plugawe, odrażające, obrzydliwe, paskudne, ohydne”. Oraz koszmarne, poczwarne, przebrzydłe , obmierzłe, oślizłe, krostowate, denne, chałowate, tandetne, beznadziejne, durne, głupie, gówniane i ludzkie, że dodam od siebie. Poza tym sądzę, że kina wrocławskie powinny zostać zburzone. |