Stefan Chwin: Złoty pelikan.Stefan Chwin: Złoty pelikan. Wydawnictwo Tytuł. Gdańsk 2003. Stefan Chwin napisał książkę jak zwykle dobrą – przemyślaną pod względem kompozycji, opartą na atrakcyjnej fabule i drążącą rejony duchowości. Akcja rozgrywa się w Gdańsku, jednak Gdańsku jak najbardziej współczesnym, a zainteresowanie Miejscem i Historią schodzi na dalszy plan. Zmienia się także kształt narracji, ale tylko tam gdzie trzeba i w stopniu nie zakłócającym przejrzystości modelu, w którym górę nad zaangażowaniem zawsze bierze bezpieczny, intelektualny dystans. Tradycyjna formuła powieści Chwina została bowiem w Złotym pelikanie wzbogacona o kilka nietypowych rozwiązań, choć Chwin nie tyle chce być nowoczesny, co tę nowoczesność przedstawić i zdiagnozować. W roli wskaźnika nowoczesności w Złotym pelikanie występuje, bardziej niż dotąd czytelna, można by powiedzieć – wystawiona na pokaz, intertekstualność. Jako chroniczna przypadłość naszych czasów, zostaje wzięta w cudzysłów. Dowodem – dowcipne wyznanie zamieszczone na pierwszej stronie okładki, w którym autor „tłumaczy się” ze swoich zapożyczeń. Gdyby nie zasada złotego środka, jaką zastosował Chwin, sytuacja mogłaby się wydać czytelnikowi trochę kłopotliwa. Z jednej strony bowiem ma on do czynienia z nowością (w tekście aż skrzy się od nazw własnych, tworzących razem „kulturowy pasztet”, Chwin naśladuje style ironiczne, czasem stylizuje po prostu dla zabawy), z drugiej wiadomo, że tego typu oferta rewelacją nie jest, skoro się już kiedyś, za sprawą innych autorów, z takich ofert korzystało… Podobnie rzecz ma się z kreacją bohatera. Gdyby nie duchowa głębia, jaką podszyta jest opowiadana historia, mielibyśmy tu do czynienia ze zwykłą opowieścią o dojrzałym, inteligentnym mężczyźnie przeżywającym kryzys wieku, w którym wszystko nagle zaczyna tracić swą wartość. Albo krytyczna refleksja nad językiem – też już skądś znana. Słowem, wszystko w Złotym pelikanie wydaje się ciut spóźnione. Tyle że świadomie, po dżentelmeńsku i z uwagi na inne cele. Na szczęście ideowa warstwa powieści nie przysparza podobnych kłopotów, tu Chwin niezmiennie proponuje refleksję o charakterze metafizycznym i etycznym. W Złotym pelikanie interesuje go problem winy i odpowiedzialności za wyrządzone zło, rola przypadku w życiu człowieka (która uwzględniona została także w konstrukcji powieści, mam na myśli porzucony wątek Hildy), przedstawia duchowy kryzys, tym razem współczesności, i znów – jak mi się wydaje – dyskretnie uchyla się od odpowiedzi, podważając oczywistość wniosków. A szczegóły? Tym razem wszystko zaczyna się od błędu podczas wpisywania wyników z egzaminu na prawie. Zwykła pomyłka staje się ponoć przyczyną samobójstwa skrzywdzonej dziewczyny, a tym samym impulsem, który zmieni życie głównego bohatera powieści, wykładowcy prawa, Jakuba. Złotego pelikana czyta się naprawdę z przyjemnością. Jak klasyczną, dobrą powieść Chwina: zawsze inną i zawsze tę samą. data ostatniej aktualizacji: |