Michał Głowiński: Gombrowicz i nadliteraturaMichał Głowiński: Gombrowicz i nadliteratura. Wydawnictwo Literackie. Kraków 2002. Hm, nie jest to książka, która w temacie Gombrowicz proponowałby coś nowego… Owszem, trafił tutaj znakomity szkic o Pornografii pt. Parodia konstruktywna. I nieważne, że jest to już piąta prezentacja tego tekstu. Parodia konstruktywna ma pewne miejsce w gombrowiczologicznym kanonie. Jej nieznajomość – rzecz dla mnie niepojęta – dyskwalifikowałaby nie tylko każdego kandydata na literaturoznawcę, ale i polonistę po prostu. Są nadto w książce dwie znane interpretacje wczesnych opowiadań Gombrowicza – Biesiady u hrabiny Kotłubaj oraz Pamiętnika Stefana Czarnieckiego. Są wreszcie teksty nowsze, powstałe w latach dziewięćdziesiątych, wśród których wyróżniłbym szczególnie eseje o praktykach polemicznych autora Dziennika – Gombrowiczowską diatrybę oraz Gombrowicz poprawia Dantego. A jednak to Parodia konstruktywna, najstarszy z tekstów, jest ośrodkiem tomu. Tu właśnie Głowiński-gombrowiczolog natus est, tu właśnie znalazł i określił swoją problematykę. Nic dziwnego, że pozostałe szkice okazują się planetami, które krążą wokół słońca, czyli Parodii konstruktywnej. Głowiński zatem skupia się przede wszystkim nad intertekstualnym aspektami pisarstwa Gombrowicza. Tytułowa „nadliteratura” to przecież proza eksponująca swoją literackość, to „literatura z literatury”. I tu kłopot. Takie bowiem rozumienie twórczości literackiej wydaje dzisiaj na tyle przemożne i wpływowe, że bez rozbudowanego aparatu, bez subtelnych narzędzi, słowem – bez tego całego polonistycznego nudziarstwa, teoretycznego zadęcia, bez dzielenia włosa na czworo bardzo łatwo spaść do poziomu oczywistości. A taka właśnie przygoda – twierdzę – zdarzyła się Głowińskiemu, piszącego elegancką polszczyzną, wolną od nadmiernych wpływów fachowego żargonu. Cóż, badacz stał się poniekąd ofiarą własnego powodzenia. Jego dawne gombrowiczologiczne odkrycia stały się literaturoznawczymi komunałami. A ponieważ nowsze teksty jedynie rozwijają, przenoszą na inny obszar (Dziennik, dramaty) dawne rozpoznania, to lektura książki raczej potwierdza, niż rozszerza naszą wiedzę. Chyba tylko laik może z pożytkiem dla siebie czytać wyjaśnienia, że Gombrowicz nie korzysta z tradycji literackiej w sposób odtwórczy, że tropienie nawiązań międzytekstowych to coś zupełnie innego od wpływologii (tak się dzieje w „prawie tytułowym” szkicu Gombrowicz i nadliteratura)… Jest tu jeszcze jeden ciekawy przypadek – we Fryderyku, bohaterze Pornografii, Michał Głowiński odkrywa aluzję do postaci Fryderyka Nietzschego (zob. szkic Komentarze do „Pornografii”; – tekst z roku 1994). Zgadza się, o tym nikt chyba wcześniej (przynajmniej u nas) nie pisał, o tym tylko półgębkiem napomykano, przyjmując, że nawiązanie w dziele wybitnego polskiego pisarza do szmeranego niemieckiego myśliciela to rzecz wstydliwa. Odkąd jednak Nietzsche na dobre powrócił do polskiej świadomości kulturalnej (a stało się tak najpóźniej w końcówce lat osiemdziesiątych), sprawa jest więcej niż oczywista i nawet średnio rozgarnięty licealista nie powinien mieć żadnych wątpliwości. Rozpoznanie Głowińskiego mam po prostu za spóźnione i nie zmienia niczego fakt, że to nie tyle konkretny badacz, co nasze literaturoznawstwo popisało się refleksem szachisty. data ostatniej aktualizacji: |