Odkryto w WarszawieOdkryto w Warszawie. Po raz kolejny odkryto Amerykę w Warszawie. Dokonał tego publicysta Witold Bereś i zaraz doniosła o tym „Gazeta Wyborcza” (Politkultura, GW z 26 marca 2003). Było nie było, jest to news jak się patrzy. Co takiego odkrył Bereś? Zeksplorował pustynne przestrzenie polskiej kultury i zauważył – to nie fatamorgana, ale fakt twardy niczym twarda waluta – że pozostaje ona w dużym stopniu we władzy polityki, a „politycy poprzez swoje partie (tyczy się to wszystkich ugrupowań) traktują kulturę jako swój prywatny ogródek”. Wprawdzie wydawało mi się dotąd, że każdy, kto chociaż trochę zna zasady funkcjonowania branży kulturalnej w naszym kraju, wie, że wspiera się ona w dużym stopniu na dotacjach państwowych (prywatny sponsoring kultury to wciąż jedynie efektowny majak wyobraźni), dotacje przyznają urzędnicy, a urzędnicy są zazwyczaj z partyjnego rozdania. Ale widocznie w stolicy sprawy miały się do tej pory zupełnie inaczej. Mniejsza o to, Bereś w końcu odkrył Amerykę i chwała mu za to. Publicysta pomieścił także w tekście liczne przykłady animacji kulturalnej prowadzonej po liniach partyjnych i przedstawił zwięzły plan naprawy sytuacji, czyli odpolitycznienia życia kulturalnego. Niektóre z pomysłów Beresia są dosyć naiwne, jak ten chociażby, żeby ludzi kultury „uczyć budowania biznesplanów i pakietów umożliwiających zdobywanie funduszy”. Można przygotowywać perfekcyjne biznesplany i rozsyłać ich setki, ale to i tak nie zmieni faktu, że w 99. przypadkach na 100 odpowiedź będzie taka sama: kasy nie mamy, służymy honorowym patronatem. Inne, na przykład postulat uporządkowania polityki prawno-podatkowej państwa wobec instytucji kulturalnych, dobre i warte poparcia. I tylko jedno mnie w tym wszystkim smuci – że zanim ten piękny plan uda się wprowadzić w życie, czasopisma, z którymi współpracuję, upadną, a ja będę emerytowanym pracownikiem kultury, żyjącym sobie skromnie w przytułku.
data ostatniej aktualizacji: |