Czasem to albo tamto– W ogóle nie rozumiesz potrzeb młodych ludzi – powiedziała po trzecim piwie pociągająca Agnieszka. Młodzi ludzie chcą mieć poczucie, że są na fali, że są dokładnie w pępku świata i że ten pępek wyczuwają. Chcą mieć pewność, że młodość im nie ucieka i chcą życia pełną parą. Łapać każdą chwilę – wiesz. Carpe diem czy jakoś tak. Młodość musi się wyszumieć, stworzyć własną formę. Nowy świat dla nowych ludzi, a nie tylko patrzeć na tych zblazowanych, co to stracili już wszelkie ideały. Ideały, wiesz, ideały to jest coś. To dopiero daje smak życia. Trzeba żyć z tymi, co myślą tak samo. Widać było, że na twarzy prokurenta Rutkowskiego pojawiło się zdumienie, iż atrakcyjna Agnieszka w ogóle jest zdolna do wygłoszenia tak długiego ciągu zdań. Wyglądała tylko na „be”, „me”, ewentualnie dwukropek. – Człowiek jest omylny – westchnął w środku prokurent Rutkowski. I nawet się ucieszył. Nie chodzi więc o to „czy”, ale „jak”. To już całkiem nieźle nawet, to dać może rokowanie i przyszłość. Po czym na jego twarzy można było zobaczyć ogromny wysiłek myślowy. Widać było, jak prokurent Rutkowski walczy z sobą samym. Napina się i dyszy, a jego twarz zdradza zaciekłą pracę szarych komórek opędzających się przed przyrodą. Gdyby przyroda wygrała, to pewnie od razu wzniósłby oczy do góry i powiedział tak: – Tak, Agnieszko, tak. Twoje słowa trafiają w sedno, a twa inteligencja ostra jak brzytew. Naprawdę nie spodziewałem się, że 22-letnie dziewczę może mieć sprawy tak przemyślane. Jestem Twoim podnóżkiem. Wejdź sobie po mnie na stolik i zatańcz. Po czym ściągnij to i owo, ażebym mógł podziwiać nieskończoną ilość fałdek na Twoim mózgu. Albo coś w tym guście powiedziałby prokurent Rutkowski. Co zabrzmiałoby bałwochwalczo i przymilnie. Taka wypowiedź byłaby niezwykle owocna. Taka wypowiedź byłaby wynikiem drugiej reakcji na słowa atrakcyjnej Agnieszki. Ale niestety – znowu dała znać o sobie jego niepohamowana natura, co to na własną zgubę ulega pierwszemu, uczciwemu odruchowi. Mimo sympatii do walorów Agnieszki prokurent Rutkowski poderwał się więc na nogi i huknął nagle, głośno oraz emocjonalnie. Jak z działa: – Kurwa, znowu idiotka – za jakie grzechy. Po czym walnął pięścią w stół i splunął pod nogi z obrzydzeniem. W dalszej kolejności wypił duszkiem piwo, żeby ostudzić sensory. W dalszym ciągu nie pozostało mu nic innego, jak zabrać się za przepraszanie.
2.
Prokurent Rutkowski od zarania dziejów posługiwał się nabytym od Marcela Prousta za 19 PLN rozróżnieniem na „ja” płytkie – społeczne i „ja” głębokie – wsobne. Za Proustem utrzymywał, że to, co może zdarzyć się w relacjach z innymi, jest raczej powierzchowne i nastawione na wzajemne oddziaływanie. Wszystko w tych relacjach jest obciążone problemem „wyższy” – „niższy”, ciągłą grą o prymat, dialektyką pana i niewolnika. Zupełnie jak u Hegla i Gombrowicza. Skazani jesteśmy w grupie po prostu na społeczne powodzenie oraz rywalizację. Trudno uzyskać jest, a przecież nawet jest to całkiem niemożliwe, postawę zobiektywizowaną i bezzałożeniową. I to się całkowicie zgadza. O tyle, o ile postulowana przez Husserla redukacja fenomenologiczna jest niemożliwa. O tyle, o ile jesteśmy ludźmi, a nie bezcielesnymi aniołami. Ta rywalizacja o prymat wpisana w przyrodę i społeczność nie ma więc wiele wspólnego z prawdą. A więc w tym rozumieniu społeczna teoria prawdy (zakładamy tu naiwnie, że prawda ma ciągle jakąś wartość, że jej transcendentalne miejsce na czele hierarchii jest do utrzymania) sprzyja tylko sofistycznym popisom oraz zdobywaniu powodzenia. Jest to szczególnie ważne założenie w dzisiejszym świecie zdominowanym przez media. Którym się wydaje, że mogą wszystko – mogą powołać do życia i zamordować, mogą zbudować i zniszczyć. A wszystko to ufundowane na gruncie pragmatycznym. Prokurent Rutkowski miał jednak przekonanie, że bliższa mu jest cierpiętnicza myśl Prousta. Że jednak to „ja głębokie” jest czymś, co prowadzi po ścieżce docierania do tego, co naprawdę interesujące. Dlaczego jednak to, co niepowierzchowne, jest bardziej wartościowe od tego, co powierzchowne – tego prokurent Rutkowski nie potrafił wyjaśnić, Nie bardzo potrafił powiedzieć, dlaczego. Mógł tylko stwierdzić, że opiera się to na założeniu, że prawda jest bardziej wartościowa od tego, co jest dążeniem do powodzenia. Ale nic więcej. Wiedział przy tym, że to pomysł straceńczy.
3. Prokurent Rutkowski postanowił jednak zachować nieufność i sprawdzić opozycję. Pójść trochę przeciwko sobie. Więc wyciągnąć ostateczne wnioski z powszechnie znanej tezy o niemożliwości redukcji filozoficznej. Postanowił więc nieco się społecznie zaangażować. Przeprosić ze światem i zapewnić atrakcyjnej Agnieszce wszelkie niezbędne atrybuty. Przeprosiny zostały przyjęte. Więc słuchał uważnie dalej. – W ogóle nie jesteś oldskulowy, nie nosisz japonek i bluzy od dresów. A najgorsze jest to, że nie jesteś wokalistą zespołu rockowego – odezwała się znowu Agnieszka. No, a gdzie masz holenderskie skręty – no gdzie. W ogóle to nie jesteś kul ani spoko. Nie wiesz o co chodzi, tylko pożerasz te kozy. Żebyś chociaż był didżejem i woził w bagażniku winyle. Czy ty czytałeś kiedyś Aktiwista albo Sity. A wiesz kto jest Max Cegielski? Jak ja się z tobą pokażę. Zrób coś wreszcie, a nie tylko ruszaj brwiami! Trzeba przyznać, że widać było, iż prokurent Rutkowski bardzo stara się zrozumieć tą młodzieńczą potrzebę bycia pępkiem świata. Ba, nawet próbuje się w nią wczuć. Ale widać też było, że za cholerę nie może zrozumieć, że ktoś chce zostać wokalistą, nosić dredy i kuszulki Arkadiusa. Poza tym w ogóle nie mógł zrozumieć, jak można posiadać tatuaż na ramieniu i pić piwo w wielkich, poesbeckich mieszkaniach w Alei Róż oraz wyrażać się w skomplikowanym języku ze słowem kul. Prokurent Rutkowski w ogóle nie rozumiał, po co komu potrzebne bycie kul. – Tak, tak – pokornie kiwał głową i odczuwał niepowetowany żal, że nie jest kul. Po czym przyjrzał się jeszcze raz Agnieszce. Zadał sobie też pytanie podstawowe - czy Agnieszka jest kul. Z grubsza wydawało się, że tak. Widać było, że Agnieszka luz miała po prostu wstemplowany w osobowość. Prokurent Rutkowski naprawdę podziwiał ten niekontrolowany jakąkolwiek wątpliwością sposób bycia sobą. Bardzo mu on imponował. W każdym razie wszystko to do pewnego poziomu było zabawne. Co było widać na jego twarzy. – Dlaczego lepiej być kul aniżeli nie – zapytał jednak z miną debila. – Nie obrażaj moich uczuć takimi pytaniami. Jestem w końcu intelektualistką, mam dziesięć razy bardziej od ciebie rozwinięte poczucie estetyki. Stąd ta potrzeba – usłyszał poważną deklarację. – Tak, tak – jesteś niewątpliwie dziecino wcieleniem zmysłu estetycznego i piękna – prokurent Rutkowski pogładził ją po głowie. W tym momencie ona jakby się wbiła w dumę. Spojrzała z wdzięcznością i od razu dało się wyczuć w powietrzu to coś. Już na niego napierała. Wyrażało się to w tym, że na jego wzrok, który spoczął niby to przypadkowo na „potędze drzemiących powyżej pępka bombadellas”, natychmiast jakby wypięła do przodu walory. Zgodnie z oczekiwaniem popatrzył jej w oczy. Na co ona przykleiła się całkiem. Po czym udali się na zakupy. Prokurent Rutkowski postanowił bowiem zostać człowiekiem kul. Wzorem Austina Powersa w pierwszym rzędzie założył więc zaczesany na prawo tupecik na ledwo co wyżętą łysinę. W drugim zaś rzędzie udał się do sklepu Puma po buty. By przejść do sklepu Adidas po bluzę od dresów i bojówki oraz do sklepu tytoniowego po holenderski tytoń do skrętów. Zakupy uzupełnili jeszcze o białą torbę oldskulową produkcji NRD. Trzeba przyznać, że prokurent Rutkowski wyglądał cokolwiek dziwacznie. Po czym udali się do klubu, żeby uprawiać klubing. – Jesteśmy młodzi – słychać było z daleko krzyk ciał siedzących przy stolikach. Wszyscy siedzieli i kręcili skręty. Skręty w ich rękach bardzo szybko zamieniały się w papierosy. Niczym się nie różniły wprawdzie od tych gotowych, w paczkach, ale prokurent Rutkowski uznał pokornie, że już samo kręcenie w palcach i spluwanie na bibułę jest kul. Wprawdzie musiał co chwilę też spluwać tytoniem, co wchodził między zęby, ale i to musi być kul – powiedział sobie w myślach. I pokornie zdusił wszelką wątpliwość. Jednak nie na wiele się to zdało. Wróciła sama za chwilę i prokurent Rutkowski ostatecznie wylądował na trotuarze. Po prostu napotkał lustro. Wyglądał jak dzidzia piernik z naprzeciwka, co to chce wyglądać jak Brodzik. Wbija się w dżinsy i odsłania tłusty pępek z agrafką. Pociągająca Agnieszka została w środku.
4. – Następnego dnia prokurent Rutkowski umył zęby po holenderskim tytoniu. Po czym spalił japonki, adidasy z czterema paskami, bluzę dresową, winyle oraz torbę przez plecy produkcji NRD. Ogień buzował i powtarzał: „czasem to albo tamto”. Niekiedy też „to i owo”.
Bibliografia: Spoko alfabet, czyli co jest modne wg badań zleconych przez firmę Feedback/Hill & Knowlton, Wojciech Staszewski, „GW” 30.07.2003, Ewa Świątkowska, E-bohema, „Polityka” nr 30/2003. data ostatniej aktualizacji: |