Piotr Giedrowicz: Bessa-Lala.Piotr Giedrowicz: Bessa-Lala. Wydawnictwo Dolnośląskie. Wrocław 2005. Najlepsze pomysły przychodzą na końcu. Przynajmniej czasem – książka Giedrowicza przykładem. Epilog Bessa-Lali, rozdział zatytułowany Kondukt (Jeleń ofiarny) oferuje nam punkt widzenia duszy pokutującej bohatera, duszy błąkającej się po wszechświecie i wyposażonej w atrybuty wszystko mogącego wiedzieć, ale jeszcze tego i owego niewiedzącego, więc dowiadującego się narratora. Gdyby ten chwyt ze wspomnieniami pośmiertnymi by Dusza Bohatera, nie taki znów wyszukany, acz bodaj najbardziej pasujący do tematyki Bessa-Lali, objął całą książkę, może Giedrowiczowi udałoby się osiągnąć status niekwestionowanego literata. Tymczasem mamy do czynienia z literatem kwestionowanym, jego pisanie wymaga obrony. Czytaj: autor zgromadził materiał na książkę, ale nie najlepiej mu poszło jej pisanie. Skądinąd – nie ma nic dziwnego w tym, że debiutanckie książki są dalekie od doskonałości. To, że materiał na książkę został zgromadzony, wynika jasno z wielu możliwości, w jaki daje się on porządkować, a także z łatwości tego porządkowania – na pierwszej stronie okładki czytamy: „wybuchowa mieszanina seksu, magii i zbrodni w powieści o Polsce czasów transformacji”, na ostatniej Kamil Sipowicz konstatuje: „Giedrowicz nienawidzi Warszawki. Wielu jej przedstawicieli opisał w tej książce pod pseudonimami.”, książka zaś po wstępnym przewertowaniu wydaje się być zbiorem nostalgicznych, w typie pijacko-czułostkowym, rozpamiętywań klęsk zawodowych i sercowych. To ostatnie sugeruje zresztą i dwuczłonowy tytuł, i podział książki na dwie części. Pierwsza, Bessa dotyczy zawodów zawodowych czy raczej, przy bliższym oglądzie, rozczarowań intelektualnych, druga, Lala, spraw sercowych, diabelskiej iście proweniencji. O czym napisał Giedrowicz? O wszystkim tym naraz, wymieszanym jak groch z kapustą, miejscami do znudzenia werystycznie. Myli się bowiem Kamil Sipowicz, gdy na okładce książki powiada, że „Halucynogenny weryzm Giedrowicza plugawi i wciąga”, niestety częściej żenuje detalicznością i nudzi rozwlekłością. I gdyby nie koniec, koniec pozwalający zapamiętać tę książkę jako próbę, he, he, dania szerokiej panoramy i pokazania w losie jednostkowym losu pokolenia… Piszę z przekąsem, gdyż, jak wspominałem, jest to panorama by Dusza Bohatera po śmierci tegoż zaprojektowanej przez autora jako morderstwo dokonane z polecenia kochanki, a pokoleń to już w czasach transformacji nie zliczę. Wszelako powieść pod tytułem Jeleń ofiarny napisaną przez Gustawa-Konrada po ostatecznej śmierci zadanej mu przez dresiarzy w Warszawie, na śmietniku, w okolicy końca tysiąclecia, poskładałem sobie z materiału przygotowanego przez Piotra Giedrowicza w postaci książki Bessa-Lala z dużą przyjemnością oraz, owszem, z pożytkiem. Przyjemności komentował nie będę, tworzenie jest jej synonimem, pożytek zaś wydaje się oczywisty – w zaproponowanym przeze mnie przewrocie narracja Giedrowicza odpowiada na pytanie, co się stało z synami Adamów Miauczyńskich czy innych PRL-owskich nieudaczników i duchowych popaprańców. Że się nie załapali, to było do przewidzenia, ale że wciąż przeżywają świat w tych samych kategoriach, co ojcowie, to może warto wiedzieć. Tak, tak, ten śmietnik, na którym zdycha bohater Giedrowicza to był już kiedyś i sfilmowany, i wspominany przez poetę. Chciałbym jednak wierzyć, że, sądząc po punkcie obserwacji w ostatnim rozdziale, synowie Miauczyńskich, jakkolwiek w pewnym sensie martwi, mają wreszcie do siebie, śmierci i tego śmietnika kosmiczny dystans. Na koniec jeszcze o aurze niesamowitości, którą Bessa-Lala od czasu do czasu epatuje, rozważaniach o Demonach Pierwszej lub dalszych Klas czy też adeptkach tajemnej wiedzy wicca, jak chce Giedrowicz, tudzież opisach papojek à la maniere russe (w niczym nie szkodzi analogii, że łączonych z narkotykami) i artystów uznanych lub aspirujących, ukrytych pod zabawnymi, a często też ośmieszającymi pseudonimami. W tej sprawie zajrzyj no, kotku, do książki niejakiego Witkacego pt. 622 upadki Bunga czyli demoniczna kobieta, tam to wszystko od jakichś dziewięćdziesięciu lat jest. Odniesienie do Witkacego nie wydaje mi się jednak dla autora Bessa-Lali kompromitujące, Witkacy to przecież wymiatacz. Inaczej niż Miauczyńscy, którzy na przykład z kobietami zawsze słabo sobie radzili, i w życiu, i w literaturze. Lecz i to przecież nic nie szkodzi – one same radzą sobie doskonale. data ostatniej aktualizacji: |