Zbigniew Kruszyński: Powrót AleksandraZbigniew Kruszyński: Powrót Aleksandra. Wydawnictwo Literackie. Kraków 2006.
Nad każdym elementem najnowszej prozy Kruszyńskiego, nad językiem, obrazowaniem, narracją ciąży melancholia. Świat próbują opisywać wysmakowane zwroty i wyrażenia, w których co i rusz zaplącze się staromodne słowo – takie choćby jak absztyfikant. Ale tego świata jakby nie ma. Czytamy o nieistniejących bohaterach, niemożliwych relacjach i braku zadomowienia. Ludzie to wirtualne byty z internetowych czatów. Przybierają jedynie postać nicków. Nawet ci, zdawałoby się ucieleśnieni, noszą nazwiska, które przekreślają ich istnienie (Nulla, Niewiadomski). Co prawda zdarza się, że ludzie ocierają się o siebie, ale w gruncie rzeczy tylko się mijają. Znajomości zawiązywane są na chwilę, pozorne spotkania stanowią tylko posmak prawdziwej relacji, małżeństwa zawsze kończą się rozwodem. Kłopoty z komunikacją zastępują ją samą i jest to chyba największa bolączka tego świata. Diagnoza postawiona przez Kruszyńskiego rzeczywistości nie jest zbyt odkrywcza, napisana jednak stylem eleganckim zwraca uwagę na tego, kto ten świat opowiada. I czytelnik tych niepogodnych opowieści zaczyna, co najmniej na czas lektury, odczuwać wraz z narratorem smutek i tęsknotę za czymś, co było dobre, ale zostało utracone bezpowrotnie. Powrót Aleksandra to zbiór sześciu opowiadań, z których tytułowe – ostatnie i najdłuższe, projektowane było pierwotnie jako powieść. Tę narrację można uznać więc za nadrzędną wobec pozostałych opowiadań. Czytamy w niej o powrocie Aleksandra do rodzinnego kraju po kilku latach spędzonych na emigracji, powrocie niedokonanym, bo wyrażonym w dwutygodniowej zaledwie wizycie, po której znów wraca się do nowej ojczyzny. Ten podwójny powrót, korowody z kilkoma paszportami, których bohater zdążył się już dorobić, a także liczne reminiscencje, „powracające” go we wspomnieniach do jeszcze innego świata, uświadamiają mu, że nie ma takiego miejsca, w którym czułby się dobrze. Na świat patrzy z dystansem kogoś będącego zawsze z zewnątrz – i dziwi się temu, co obserwuje. Zdziwi się jednak ten, kto oczekuje po tej obcości chłodu – narrator Kruszyńskiego to ciepły melancholik. data ostatniej aktualizacji: |