Paweł Rochala: Bogumił WiślaninPaweł Rochala: Bogumił Wiślanin. „Świat Książki”. Warszawa 2005. Czterdziestka na karku, a człowiek ulega reklamie równie łatwo jak panna czarowi munduru. Czy mogłem jednak nie ulec, skoro na skrzydełku książki stoi wypisane drukiem wytłuszczonym: „Gdyby Andrzej Sapkowski i Teodor Parnicki mieli wspólnie napisać powieść, byłby to Bogumił Wiślanin”? Prawda, było też ostrzeżenie. Na ostatniej stronie okładki przytoczono fragment utworu, scenę narodzin tytułowego bohatera, i dość tych kilkunastu linijek, aby zauważyć, że autor robi piórem dość nieporadnie. Książkę ostatecznie kupiłem, przeczytałem i mogę skonstatować z czystem sumieniem, że zamieszczona na okładce próbka jest bardzo reprezentatywna dla całego utworu. Tym samym zaś tezę, jakoby nazwisko Pawła Rochali było pseudonimem spółki autorskiej Sapkowski – Parnicki, muszę uznać za mocno naciąganą. Trudno! Dwa zasadnicze mankamenty kładą powieść na łopatki. Po pierwsze, chodzi o sposób prowadzenia fabuły. Pewne epizody są pokazane w dużym zbliżeniu, przedstawione bardzo szczegółowo, potem zaś następują skróty i przeskoki, których nic nie tłumaczy, chyba tylko lenistwo narratora albo konieczność utrzymania objętości utworu w granicach określonych umową między wydawcą i autorem. W rezultacie trudno mówić o jakimś rytmie tej opowieści. Opowiadacz to przyspiesza, to zwalnia, a jedno i drugie bez żadnej wyraźnej przyczyny. Po drugie, chodzi o wielce niezborną stylistykę. Połączenie retoryki narracyjnej, odwołującej się do tradycji romansu heroiczno-przygodowego, archaizacji oraz ironicznej sprawozdawczości, wykorzystującej słowa i frazeologię na wskroś współczesną, dało u Rochali mieszaninę, w ramach której każdy składnik dziwi się pozostałym. Zataczając się między ironią i powagą, patosem i trywialnością, słowem uroczystym i pospolitym, narrator porusza się – niestety – nie krokiem tancerza, lecz pijaka. Z próby połączenia Sapkowskiego z Bunschem (bo o Parnickim nie ma tu mowy), tym razem zupełnie nic nie wyszło. Szkoda, bo historia słowiańskiego Zaratustry, reformatora i kodyfikatora religii pogańskiej, którego misja przyszła za późno (mamy X wiek, chrześcijaństwo już się zbliża), mogła być zajmującą opowieścią. Wszystko to trochę dziwne, bo choć Bogumił Wiślanin jest debiutem literackim Rochali, to przecież autor ma na koncie trzy książki w ramach popularnonaukowej serii „Historyczne Bitwy” Wydawnictwa Bellona. Z tych trzech książek czytałem dwie (o oblężeniu Niemczy oraz bitwie w Lesie Teutoborskim) i, zapewniam, że autor dał się w nich poznać jako ktoś, kto potrafi opowiadać ze swadą, nie bez zgryźliwej ironii, całkiem swobodnie żonglując frazeologizmami. Cóż, jeśli ktoś potrzebuje dowodu, że z napisaniem powieści trudniej sobie poradzić, ten niech zajrzy do Bogumiła Wiślanina… data ostatniej aktualizacji: |