Wojciech Kuczok: Gnój. Antybiografia.Wojciech Kuczok: Gnój. Antybiografia. Wydawnictwo W.A.B. Warszawa 2003. Chciałem bardzo, żeby Kuczok wydał wreszcie książkę prozatorską naprawdę dobrą, by – jako było nie było wydawca jego pierwszej książki (poetyckiej) – ze szczętem się nową książką zachwycić i się po nie swojej, ale jednak śmietance oblizać. Nic z tych rzeczy, po raz trzeci obchodzę się smakiem. Po pierwsze dlatego, że ta książka, podzielona na trzy części, to właściwie dwa i pół opowiadania. Choć konstrukcje luźne są od wielu lat modne, zatem owo dwa i pół opowiadania ujdzie w tłoku, to jednak nie sposób zauważyć, że umiejętności tworzenia dużych całostek musi się Kuczok dopiero nauczyć. Po drugie dlatego, że owe dwa i pół opowiadania są wypełnione scenami skonstruowanymi na podstawie klisz modnych i obowiązujących, co zresztą autor uczciwie w podtytule zaznacza („antybiografia”). Niewiele by się przecież zmieniło, gdyby nawet napisał „autobiografia”, bo nikt o zdrowych zmysłach, a znający się choć ciut na literaturze, nie rozpoznałby w tej książce autobiografii. Ale ten podtytuł, jak i zastrzeżenie, iż „wszystkie postaci i wydarzenia są fikcyjne” wyraźnie wskazują, że czytelnikami Gnoju mają być osobnicy w literaturze średnio obeznani, dobrze jednak znający klasyczną pozycję z dziedziny psychologii popularnej pt. Toksyczni rodzice. Dla nich także są przeznaczone mocno już prześwietlone klisze historyczne (np. wzięli Ślązaka siłą do Wehrmachtu i zginął, przyjaciel-Żyd przychodzi w okupację po pomoc, której mu się odmawia). Ze zbioru klisz opatrzonego znakiem „kolekcja Kuczoka” nie wynika oczywiście ani żadna prawda literacka, ani inna prawda prawdziwa. W sumie książka broni się wyłącznie tym, co i wcześniej było atutem pisarstwa Kuczoka – niezłym stylem i wyobraźnią językową autora, objawiającą się błyskotliwym wykorzystywaniem homonimów i aliteracji. Wszyscy ci, którzy liczyli na więcej, pozostają w żalu ze swoją oskomą. data ostatniej aktualizacji: |