GLAMOUR GLAMOUREM (WYCISKAJ)„Ameryka to kulturowy ideał, ale też antyideał, przedmiot zachwytu, ale też odrzucenia (…) wszyscy jesteśmy Ameryką, chcemy tego czy nie, czy ona sama tego chce, czy nie. Cały ten zgiełk wytwarzamy wspólnie”. Oto jedna z nielicznych prawd zawartych w błyskotliwej książce Dubravki Ugrešić Czytanie wzbronione. Prawda osamotniona, wypowiedziana być może mimochodem, rzucona między półprawdy, prawda, którą, nawiasem mówiąc, dobrze znamy: ot, podwójne uwikłanie, dwa w jednym, jak ideał i antyideał, jak zachwyt i odrzucenie zarazem, jak wreszcie to, iż patronat medialny nad książką wymierzoną w ogłupiającą praktykę glamouru objął miesięcznik „Glamour”. Ugrešić jako diabelnie inteligentna autorka zapewne zdaje sobie sprawę z tego, że dziś niepodobna być „za” bądź „przeciw”, że sprawy, o których pisze w swej najnowszej książce, są o wiele bardziej skomplikowane itd. A mimo to chadza na skróty. Dlaczego? Pewnie dlatego, że tylko półprawdy są glamour. Mocne i jaskrawe, jadowite i dowcipne, tyleż efektowne, co efekciarskie. Otwórzcie na chybił trafił Czytanie wzbronione, a niezawodnie na półprawdę się natkniecie. Taką jak ta na przykład: „Jeśli pewnego dnia rynek postanowi się zabawić i wykreować Człowieka bez właściwości na globalny bestseller, powieść Musila pewnie w końcu się nim stanie”. Oczywiście, że się nie stanie, ponieważ rynek nie ma poczucia humoru i z pewnością nie zechce się zabawić. To cytacik z końca zbioru, teraz coś z początku: „Ważniejszy jest blurb na książce niż sama książka, ważniejsza fotografia autora na obwolucie książki niż jej zawartość, ważniejsze to, by autor pojawił się w wysokonakładowych gazetach i telewizyjnym show niż to, co autor napisał”. Przepraszam, ale ważniejsze dla kogo? Dla mnie? Wolne żarty… Ugrešić wścieka się, że takie postacie, jak Joan Collins, Ivana Trump czy nawet Paulo Coelho stały się sprawcami globalnego czytelniczego zamieszania i zarobiły na tym miliony dolarów. Ale ja nigdy w życiu nie czytałem nawet linijki Collins (obojętnie – Joan czy jej siostry, Jackie), nawet ćwierć akapitu prozy Trump, Alchemika Coelho zaliczyłem raptem w połowie, bom dłużej nie mógł zapanować nad odruchem wymiotnym. Znam natomiast aż pięć z sześciu czy siedmiu wydanych w Polsce książek Ugrešić. Czy reklamowa notka na okładce (blurb), fotografia na obwolucie lub obecność chorwackiej pisarki w wysokonakładówkach i TV o tym przesądziły? Nie do wiary, ale autorka Kultury kłamstwa chce mnie namówić na współczucie! Równie dobrze mógłbym współczuć Michałowi Wiśniewskiemu z Ich Troje. O tak, współczuć facetowi, który jeździ mercedesem klasy S, mieszka w chałupie za grube miliony i wdziewa na siebie szmatki za grube tysiące, o! to dopiero jest malownicze współczucie! W pewnym miejscu Ugrešić konstatuje: „Zostawszy pisarzem o światowej sławie, Josif Brodski z wielkim trudem mógłby zostać doskonałym narciarzem, podczas gdy Ivana Trump, będąc narciarką, z łatwością stała się pisarzem (…) Sama będąc pisarką, mam zerowe szanse na to, by kiedykolwiek zostać piłkarzem, natomiast każdy zawodnik drużyny piłki nożnej może z łatwością podbić »mój teren« – literaturę. To właśnie powiedział Davor Šuker po mistrzostwach świata w piłce nożnej w 1998 roku, w których reprezentacja Chorwacji zajęła trzecie miejsce: »Niech się nie obrażą chorwaccy pisarze, ale to my jesteśmy autorami najprawdopodobniej najpiękniejszej bajki w historii literatury chorwackiej«”. I znów nagromadzenie efektownych półprawd w typie glamour. Bo przecież zainteresowanie pisarstwem Ivany Trump nie z powodu narciarstwa, a wyznań czy autobiografii piłkarzy nie czytają ci sami czytelnicy, którzy sięgają po kolejne tomy pism Ugrešić. Poza wszystkim – co to takiego „mój teren”? „Mojość”? Dzisiaj? Glamourową metodę Ugrešić podejrzanie łatwo skopiować. To kwestia skompletowania odpowiednich suplementów (not z okładek, biogramów i innych drobiazgów dołączonych do tej czy innej publikacji) oraz opatrzenia ich stosownym komentarzem. Wdzięcznym przedmiotem komentarza są oczywiście glamourowe fotografie zdobiące na ogół czwartą stronę okładki. Rzecz jednak w tym, że znaczą one dokładnie to, co znaczą, a w perspektywie lekturowej – nic nie znaczą. Dajmy na to, utwór Doroty Szczepańskiej Zakazane po legalu jest i pozostaje niedobrą powieścią bez względu na „przebranie” autorki uwiecznione na fotografii. Ta akurat postanowiła wystąpić w seksownej bieliźnie. Gdyby wystąpiła w kożuszku i czapeczce, byłoby tak samo. Tak samo źle. Lub tak samo dobrze. Już wyjaśniam. Otóż jak się dowiedziałem z artykułu Stanislavy Kostić (X tom „Poznańskich Studiów Polonistycznych”), na okładce drugiego chorwackiego wydania Kultury kłamstwa (z roku 1999) znalazły się nad wyraz pomysłowe, a przy tym jak najbardziej glamourowe blurby. W formie bluzgów (zestaw wściekłych i ociekających nienawiścią cytatów zaczerpniętych z najbardziej nieprzyjemnych tekstów, jakie poświęcono Ugrešić). Nie wiem, czy ów ekscentryczny chwyt promocyjny – jak rozumiem: uzgodniony z autorką – pomógł książce. Na pewno był ciekawszy niż ten, jakim posłużono się w Zagrzebiu trzy lata wcześniej (okrągła, patetyczna nota pióra… Adama Michnika). Ciekawszy, lecz bez znaczenia. Grunt – przytoczę raz jeszcze – że „cały ten zgiełk wytwarzamy wspólnie”. Ugrešić powiada: „Bycie intelektualistą to dzisiaj przede wszystkim bycie konformistą, przystosowanie się do hipotetycznych praw rynku”. To również jedna z nielicznych prawd zawartych w tomie Czytanie wzbronione. Glamourowa rozprawa z glamourem to praktyka jak najbardziej konformistyczna. Rynek potrzebuje swoich nieprzejednanych, pełnych autentycznej bądź fingowanej pasji krytyków, uwielbia swoich nieprzyjaciół. W ten sposób utwierdza się bowiem w poczuciu swej ważności, pęcznieje z dumy, wchłania kolejne terytoria. Owoce wyśmienitego pióra Dubravki Ugrešić, intelektualistki perfekcyjnie „przystosowanej do hipotetycznych praw rynku”, dawno już wchłonął. Nic w tym złego czy gorszącego. No ale czy jej konformizm jest szlachetniejszą odmianą konformizmu? Wątpię.
(2 kwietnia 2004)
data ostatniej aktualizacji: 2005-11-19 21:08:25.240097 |