Kamyki do wieży BabelKamyki do wieży Babel. W „Przeglądarce” była już notatka o awanturze na tyłach „Odry”, ale jeszcze raz chciałem wrócić do tej sprawy, a dokładniej do felietonu Urszuli Kozioł O zawalidrogach i obrazoburcach („Plus-Minus” z dnia 14-15 czerwca 2003). Autorka demaskuje w nim „pokoleniowy szowinizm” młodych pisarzy i krytyków, objawiający się ponoć w licznych agresywnych atakach na starszych, uznanych pisarzy, które mają formę czegoś „na kształt lepperyzmu”. Wydaje mi się, że takowych ataków nie było wcale zbyt wiele (chociaż być może ja i pani Kozioł czytamy różne czasopisma). Poza tym jestem przekonany, że więcej szkody niż takie podszczypywanie robi twórczości mistrzów bezrefleksyjna klaka, która towarzyszy każdemu wydanemu przez nich dziełu. Czy pani Kozioł potępia wszelkie próby krytykowania tekstów starszych pisarzy? Otóż nie, pisze przecież: „Jest jasne i oczywiste, że nawet wybitnym poetom nie same arcydzieła spływają spod pióra, bo wiersz wierszowi nierówny (jak skok Małysza, powiedzmy), wszystkie razem tworzą jednak spójną przestrzeń dopowiadając się wzajem i uzupełniając”. Cóż właściwie znaczy to enigmatyczne zdanie? Że świetne wiersze mistrzów dodają wartości słabym i takim sobie, z którymi tworzą „spójną przestrzeń”? Że nie można skrytykować słabych tekstów na przykład Szymborskiej czy Miłosza, jeśli wcześniej nie nakreśli się monografii całego ich dzieła, akcentującej genialność wierszy genialnych? W gruncie rzeczy sprawa jest banalna i oczywista: powinniśmy przede wszystkim zwracać uwagę na to, czy recenzja jest rzetelna, dobrze zrobiona, bo to, czy jest pozytywna czy negatywna jest kwestią drugorzędną. Myślę, że pani Kozioł zgodzi się ze mną. Na koniec pozwolę sobie odwrócić nieco problem. Zastanawia mnie często, czy mistrzowie muszą publikować, poddając się zapewne w dużym stopniu naciskom wydawców wietrzących interes do zrobienia, wszystkie teksty, które „spływają im spod pióra”, czy nie mogą, jak, powiedzmy, Małysz w momencie obniżki formy, zrobić sobie przerwę w rynkowych „występach”, aby trochę „potrenować”? Niektórzy na szczęście tak właśnie robią, na przykład poeta, którego bardzo cenię za perfekcjonizm, Ryszard Krynicki. Zakończę fragmentem wywiadu, który z autorem Magnetycznego punktu przeprowadził Dariusz Suska („Gazeta Wyborcza” z 30 czerwca 2003): „Jest wielu poetów, którzy nie czują oporu przed pisaniem, więc czy nie przydałby się głos inny, kogoś, kto taki opór, wagę języka czuje? – Nie chciałbym tu mówić o innych. To jest mój problem. Sam dołożyłem niejeden kamyk do wieży Babel. Wiem o tym i tym bardziej się staram, żeby nie pomnażać pustego mówienia i pisania. Żeby nie pomnażać chaosu”.
data ostatniej aktualizacji: |