Jerzy Paszek: Muchomory i zimowity.Jerzy Paszek: Muchomory i zimowity. Kłącza i złącza powieści XX wieku. Wydawnictwo Uniwersytetu Śląskiego [Bibliotheca Alia Universa, t. 7]. Katowice 2003. Dziwność jednak książki nie sprowadza się wyłącznie do niezwykłego (jak na profesora) zainteresowania najnowszą prozą. Otóż Paszek umyślił sobie, że wymienione utwory są wielorako powiązane z Wybitnymi Dokonaniami Polskiego Modernizmu. Jego książka przede wszystkim tropi właśnie owe powiązania. Tak więc – dowiadujemy się – ukryte, ale głębokie więzi łączą Domy… z Próchnem Wacława Berenta, a Wieloryba z Pałubą Karola Irzykowskiego. Inaczej iskrzy między Madame Antoniego Libery a Popiołami Stefana Żeromskiego, bo tutaj odniesienia są powierzchniowe. Smaczku dodaje sprawie fakt, że w całe to Liberowo-Żeromskie zapętlenie uwikłany jest również autor, Jerzy Paszek (szczegółów zdradzać nie będę)... W zamykającym książkę szkicu Paszek pisze wprost, że poszukiwanie międzytekstowych nawiązań to zajęcie cokolwiek obsesyjne, a rzekomi odkrywcy często lichą pozłotkę uznają za drogocenny skarb. Istotnie, wszystko, co autor napisał o związkach między powieściami z początku i końca XX wieku, są to rzeczy mocno ryzykowne. Jeśli miałoby stąd wynikać, że proza wczesnego modernizmu stanowi istotny kontekst dla najnowszej literatury, to z równym powodzeniem można dowodzić, że wszystkie trzy wspomniane współczesne utwory są okopane raczej w polskim romantyzmie. Jak wiadomo, romantyzm wiecznie żywy, dlatego – w razie potrzeby – gotów jestem wykazać, że Wieloryba znacznie więcej łączy z Królem-Duchem niż z Pałubą. Prawda, że więcej wysiłku wymagałoby dowodzenie, iż Tokarczuk inspirowała się Panem Tadeuszem („powiatowy” horyzont), zaś Antoni Libera Kordianem (z genealogii opozycjonisty), ale… dał przykład Jerzy Paszek jak to robić mamy! Trzem – dla wymowy książki – zasadniczym szkicom towarzyszy kilka innych, mniej kontrowersyjnych, bo są to albo przedsięwzięcia porównawcze (zestawienie motywu Świętego Graala u Berenta i Eco czy też szczególnej retoryki Gombrowicza i Themersona), albo przyczynki (np. artykuł o erudycyjnych wycieczkach Andrzejewskiego w Miazdze). Jednocześnie cała uroda książki wiąże się właśnie z tym, co w niej kontrowersyjne. Także ostentacyjne odwoływanie się autora do Mistrzów, Przyjaciół i Znajomych, lekką tonację stylistyczną, wolną od akademickiej celebry i metodologicznego koturnu – mam za spore zalety. Wszystko to razem wzięte sprawia bowiem, że Muchomory i ziemowity to dzieło sobieswojskie i nie pozbawione wdzięku. Nie szkodzi, że wielu uzna je za dziwactwo, w najlepszym razie – intrygującą ciekawostkę… Niby dlaczego cnotą miałoby być pozostawanie w polonistycznym gorsecie? Żeby jednak nie było, że wyłącznie kadzę i aby pozostać w zgodzie z nagłówkiem tej rubryki – drobiażdżek ze strony 135. Wbrew temu, co napisał Paszek, tytuł utworu M.Z. Bordowicza Galaad na pewno nie nawiązuje do Biblii. A ponieważ pomyłkę wytknąć trzeba nie tylko autorowi, bo również recenzentowi i redaktorowi książki, podaję ich nazwiska: recenzentem był prof. Grzegorz Gazda, redaktorem – Katarzyna Więckowska. Z tatarskim pozdrowieniem – KU
PS: A jednak! Jak donoszą dobrze poinformowani, oprócz Galahada (vel Galaada) syna Lancelota, jest jeszcze Galaad (vel Gilead), kraina biblijna, wymieniona w Pieśni nad pieśniami. Cóż, widać, że marny ze mnie Tatar. Niniejszym odszczekuję i gorąco przepraszam Autora (Jerzego Paszka), recenzenta (Grzegorza Gazdę), redaktor książki (Katarzynę Więckowską) i czytelników. Mea maxima culpa. data ostatniej aktualizacji: |