Mariusz Sieniewicz: Czwarte nieboMariusz Sieniewicz: Czwarte niebo. Wydawnictwo W.A.B. Warszawa 2003.
Mariusz Sieniewicz zgodnie ze starą tradycją wadzi się z Bogiem i paktuje z Diabłem. Oczywiście nie osobiście, ale per procura – w tym celu stworzył postaci Zygmunta Drzeźniaka oraz niejakiego Piotra Północnego. Poza tym wspomina dzieciństwo, żegna się z przyjaciółmi czasów młodości, opisuje swoją małą ojczyznę, pisze powieść pokoleniową. Aby to wszystko zmieścić w jednej książce autor stworzył świat powieściowy (konkretnie: dzielnicę powieściową), bohatera głównego powieściowego i pobocznych bohaterów powieściowych oraz akcję powieściową i w iście powieściowy sposób przedstawił dylematy powieściowego pokolenia ludzi zagubionych w przestrzeni, którą, krótko mówiąc, określić można: między kapitalizmem a idealizmem. Przestrzeń owa budowana jest przez konsekwentne przeplatanie wywodów niebologicznych (przy czym chodzi raczej o chmuroznawstwo niż angelologię) z opisami paskudnych poglądów i niecnych zachowań rówieśników głównego bohatera powieściowego, którzy za nic mają np. przyjaźń od piaskownicy i wyznają różne miazmatowe ideologie współczesne. Na ten przykład – acz ogólnie – fundamentalizm antykapitalistyczny lub czyste kapitalistyczne wazeliniarstwo. Pod sam koniec książki zostaje w związku z tym wysadzona w powietrze fabryka telefonów komórkowych, co wydaje się symboliczne. Na szczęście ponure te typy nie korzystają w powieści z Internetu, w czym upatruję dla roczników 70., bez nadmiernego rzecz jasna optymizmu, jakiejś szansy. Bardzo jest przy tym wszystkim prawdopodobne, że wspomnianą przestrzeń między kapitalizmem a idealizmem uznaje autor za bliską realności, do takiego myślenia skłaniają niezawodne notki pod zdjęciem z tyłu okładki. Ale ja, wyznam, szczerze w adekwatność do realności wątpię. Bowiem aż nadto wyraźne jest, że ową realność powieściową zaludnił autor raczej swoimi wcieleniami niż portretami żywych ludzi, zatem czytam tę książkę jako kryptoautobiograficzną, acz jednocześnie ponadczasową opowieść o wewnętrznych dylematach nadwrażliwca. Takiego kogoś, kto to zabija w sobie diabła, a pozostałym po tym czynie sobą popełnia, z powodu bezbrzeżnej pustki, wyimaginowane samobójstwo. Po wszystkich tych przygodach narodzi się – nie wątpię – na nowo, o czym mam nadzieję przeczytać w kolejnej książce Sieniewicza. data ostatniej aktualizacji: |