Anna Maria Goławska: Sumienna rzeźniczka. Biblioteka Śladu. Słupsk 2003.

Zupełnie przyzwoity tomik, jeśli zważyć, że to debiut, że autorka porusza się tam i nazad, a głównie w kółko, po stratowanej doszczętnie przez stada nosorożców arence wyznaczanej pojęciami „kobieta”, „mężczyzna” i „ja”, i że obraca się w środowisku raczej niemającym pojęcia o literaturze. Na to ostatnie wystarczającym dowodem jest absolutnie pomylone w miejscu i wywodach posłowie autorstwa redaktora tomu Wiesława Ciesielskiego. Że w ogóle zamieszczono posłowie w książce poetyckiej, może bym przebolał, ale że Ciesielski w konkluzji swojego tekstu zwierza się, iż po lekturze tomiku dostrzegł oczami wyobraźni ulotne piękno i usiłuje wmówić czytelnikom, że „nie możemy tych skrzydeł wziąć w palce, żeby przyjrzeć się z bliska, bo zamordujemy motyla”, uważam za grubą przesadę. Owszem, możemy, a nawet powinniśmy się przyjrzeć z bliska – tom wierszy nie motyl, od wbicia szpili nie umrze. Po lekturze stwierdzam, że z kilku wierszy autorka powinna być zadowolona, a kilku innych powinna się raczej wstydzić. Grzeszy głównie nieudanymi konceptami w stylu: „stanęliśmy naprzeciwko siebie / wytrzeszczonymi dwukropkami” (po czym ciągnie temat przez „znaki zapytania”, „myślniki”, „przypadki”, „wołacze”) lub też: „między twymi łydkami widzę / jak palcami stóp niecierpliwie i czule / głaszczesz już / chętne plecy drogi” (kształtu łydek nie komentuję). Udały się dłuższe i krótsze wiersze o sobie rozdwojonej na ciało i „sumienną rzeźniczkę” i te nieco drapieżne, o mężczyznach. Niektóre wiersze z tomiku są w sieci, więc można sobie samemu wyrobić zdanie i nawet zostawić komentarz.


data ostatniej aktualizacji: 2005-11-19 03:46:45.730637