Sławomir Shuty: Cukier w NormieSławomir Shuty: Cukier w Normie. Museum Novum & Krakowska Alternatywa. Kraków 2002. Kolejny odcinek cyklu o zwykłych ludziach postrzeganych przez pryzmat tego, co sami o sobie są w stanie opowiedzieć. W opowiadaniach Sławomira Shuty jak było dużo grepsów, tak jest, tym razem jednak mamy do czytania narracje prowadzone z punktu widzenia pani lub pana domu, ewentualnie ich pociech. Bujny rozkwit prozy o życiu blokowym (by być uczciwym, należy wspomnieć, że Shuty zrobił kilka wycieczek na wieś) świadczy bodaj o tym, że trochęśmy jako społeczeństwo stłuścieli. W dwóch tego słowa znaczeniach: tzn. polepszyło się nam (wiem, że bezrobocie, wiem) i statystycznie przybraliśmy na wadze jako jednostki, więc teraz się nam zdaje, że kochanego ciałka nigdy nie za wiele. A że ciałko to nieco spotworniałe? Bądźmy szczerzy głównie dla tzw. elity, która namiętnie się odchudza i zawodowo umartwia. Jednak autor już chyba nie mógł wytrzymać nudy wynikającej z opisów narcystycznego w siebie zapatrzenia ludzi z bloku i w końcówce tomu zaczął dawać fantastycznie naukowe rozwiązania akcji: przykładnie pracująca całymi dniami w biurze młoda kobieta okazuje się być androidem, co wychodzi na jaw, gdy dwóch przysklepowych pijaczków próbuje ją zgwałcić; Ziemianie nawiązują kontakt z kosmitami, którzy przylatują i rozpieprzają całą cywilizację w drobny mak po to, by na pustą planetę wpuścić nowych wygłodniałych konsumentów. Shuty pokusił się też bodaj o pewną (a jakże inteligencką) diagnozę: całe to towarzystwo, które opisuje, to przeszczep z czasów PRL średnio, rzecz jasna, udany. data ostatniej aktualizacji: |