Redakcja Nowy numer Archiwum Prenumerata Książki Strony autorów




Widzi mi się Przeglądarka Kęsim kęsim Wilczym okiem
Książki nadesłane Konkursy Inne strony WWW Listy do redakcji


Widzi mi się

JAK ZOSTAŁEM UŻYTY

  • Z niejaką radością odkryłem, że bez obcyndalania się i najmniejszego obciachu zarówno papierowy kwartalnik „FA-art”, jak i jego brata bliźniaka, miesięcznik „FA-art” (wersja on line), zaopatrzyć można w hasło reklamowe, jakie do tej pory widzieliśmy tylko na okładkach „Lampy i Iskry Bożej”: pismo takie samo jak każde! Pod pewnym względem nasz kochany „FA-art” rzeczywiście nawiązał do powszechnej normy, standardu po prostu: nie chcą z nami gadać, więc gadamy sami z sobą, wewnątrz pogaduchy sobie organizujemy. Tak to może wyglądać z zewnątrz (że sobie organizujemy), ale to nieprawda – samo się w najlepsze organizuje! Co w niczym nie zmienia faktu, że tylko na siebie (piszących/czytających „FA-art”) liczyć możemy, że sprawdzonymi dla siebie partnerami dialogu jesteśmy. Piękne to! Cóż za urocza wspólnota komunikacyjna – chciałoby się westchnąć. Wszyscy tak robią: najpierw idzie tekst, potem polemika z tym tekstem, potem odpowiedz na tę polemikę… I jakoś się kręci, jakoś wszechogarniającą nudę daje się na tej drodze przezwyciężyć. By nie być gołosłownym i do tutejszego ogródka zajrzeć. Oto Mariusz Sieniewicz odpowiada Krzysztofowi Uniłowskiemu, ten Wojciechowi Wilczykowi, a ten z kolei zdjątkiem ze złośliwym komentarzem Uniłowskiemu się rewanżuje. Po drodze głos zabiera czytelnik kwartalnika przejęty tym, jak Adam Wiedemann dialoguje na łamach „FA-art” z Kingą Dunin. A wszystkim, mamy nadzieję, jest równie miło. Powtórzę: nic w tym gorszącego. A skoro wszyscy tak postępują, to coś w tym musi być; jakowyś standard chyba, dobry (?) zwyczaj… Cóż, klasyczniejemy, w głównym nurcie – wynikałoby z tego – jesteśmy… Pora umierać.
  • Tyle preambuły, tyle wstępnych wyjaśnień. Sprawa, z którą dzisiaj przychodzę, takiego akapitu wymaga. Rzecz to wstydliwa, ponieważ szalenie niezręcznie zabierać głos w sprawie, co to jest własną sprawą. Nawet jeśli powiem, żem został wywołany do tablicy… No, ale do rzeczy. W ostatnim numerze papierowego „FA-artu” znalazł się tekst Roberta Ostaszewskiego zatytułowany Powrót do formy, a dotyczący Oksany Włodzimierza Odojewskiego. To obszerna i kompetentna recenzja najnowszej książki pisarza, a że recenzja nader pozytywna, to i jest czymś zupełnie zrozumiałym, przynajmniej na pierwszy rzut oka, iż Ostaszewski rozprawia się w niej z upierdliwymi krytykami, którzy źle i cierpko pisali o Oksanie. Niżej podpisanego spotkało to wyróżnienie, że został zdemaskowany jako szczególny upierdliwiec, przyłapany ponadto w fazie – jak to ujął Ostaszewski – groźnego przejścia (ześlizgnięcia się? upadku?) od złośliwości do jadowitości. Cóż, nie będę powoływał się na prawo do obrony (byłoby to śmieszne), nawet o regule „ad vocem” przypominać nie chcę… Zamiast tego małe dopowiedzenie.
  • Zacznę od tego, że podobnie jak autor Powrotu do formy cenię sobie dyskusję, jaka rozpętała się wokół Oksany. Jasne, że zdarzenie tego typu bezwarunkowo trzeba wziąć pod ochronę, bo to zdarzenie zaprzeczające, choćby na moment i na wyrost, owej nieznośnej martwocie naszego życia literackiego. Wykłócać się o rangę artystyczną współczesnej powieści polskiej… czy istnieje dziś bardziej wzniosłe i szlachetne zajęcie? W owym sporze zająłem – inaczej niż krytycy poznańscy wzmiankowani w tekście Ostaszewskiego, co to usiedli okrakiem na barykadzie – wyraziste, zdecydowane stanowisko. Oczywiście z wrodzoną sobie przesadą i nabytą – poprzez edukację niesentymentalną i podpatrywanie Mistrzów – bezczelnością. Owszem, przegiąłem. Ale – do czego, mimo wszystko, przywiązuję wagę – nie skłamałem. A coś takiego zdaje się sugerować Robert Ostaszewski. Pisze on bowiem: „Nie wiem, w których miejscach w tekście powieści znajdują się »składniowe dziwolągi« i potknięcia interpunkcyjne zauważone przez Nowackiego (krytyk nie wskazał numerów stron).” W swojej recenzji („Res Publica Nowa” z października ubiegłego roku) sformułowałem hipotezę, że brak stosownej adiustacji tekstu (w tym niepoprawienie interpunkcji) wynikał być może z respektu wydawcy Oksany, był następstwem paraliżu wywołanego pisarską wielkością. I tylko nad tą sugestią wolno się Ostaszewskiemu znęcać, bo też każda presupozycja wystawia się na odstrzał, łatwo takie gdybania obśmiać tudzież między bajki włożyć. Jeśli zaś polemista sam nie dostrzegł usterek interpunkcyjnych w Oksanie, to mogę mu przy najbliższej okazji sprezentować książeczkę państwa Przyłubskich Gdzie postawić przecinek? (tak się złożyło, mam jeden zapasowy egzemplarz). Nie mówiłem zatem o składni w kontekście gustu, tylko reguł polszczyzny, a nie zacytowałem z podaniem strony jedynie dla wygody. Przytaczanie rozwlekłej i niezwykle złożonej składni Odojwskiego (zdań na dwie strony) ma to do siebie, że jest cholernie powierzchniożerne; łatwiej rzucić przykłady błędów ortograficznych, bo to przecie pojedyncze wyrazy. Do tego jednak Ostaszewski się nie odniósł. Tymczasem kompetencje językowe ucznia szkoły podstawowej w zupełności wystarczą, by zorientować się, że mamy do czynienia z tekstem wadliwym, puszczonym redakcyjnie, niechlujnym, co zresztą zauważyło i publicznie tematyzowało wielu komentatorów przede mną. W recenzji drukowanej w „RPN” małostkowość swą (ot, czepianie się literek i przecinków) sfunkcjonalizowałem. Pisząc, że pod względem technicznym jest źle, zadałem pytanie: dlaczego? Być może udzieliłem głupich odpowiedzi (i niechaj za to Ostaszewski kopniaki mi wymierza). O faktach natomiast dyskutować nie warto, nie mówiąc o tym, że fakty te nie obciążają pisarza, lecz jego wydawcę, co też expressis verbis w owej recenzji wypowiedziałem. Tyle rozprawy z rzeczą tak nieprzyjemną, jak posądzenie o łgarstwo. Tyle rozprawy z konkretem. Cała reszta to już dyskusja z gustem, acz nie do końca…
  • Oto Robert Ostaszewski wmawia mi, że zdaję się stać na stanowisku, jakoby sam fakt posłużenia się konwencją romansową posiadał moc rozstrzygającą, że jak już powieść o miłości, to szanować nie można. Tym samym polemista niedwuznacznie daje do zrozumienia, żem idiota, który wyrzuca do kosza Panią Bovary, Annę Kareninę, Niebezpieczne związki i kilka innych przyjemnych kawałków, zwanych niekiedy arcydziełami światowej literatury. Krakowski krytyk przywołuje też Terminal Marka Bieńczyka i pyta, dlaczego tej powieści z Harlequinami nie skojarzyłem? I znów: przyznaję się bez bicia, że z tą Danielle Steel deczko przegiąłem, ale istotą mego tekstu było przecież inne skojarzenie. Tytuł tamtej recenzji brzmiał: Ze szkoły Marii Nurowskiej. I bynajmniej nie romansowości jako takiej się czepiałem, lecz jej osobliwej odmiany, jaką w naszych warunkach perfekcyjnie realizuje właśnie autorka Panien i wdów. Chodziło mi wyłącznie o ową formułę „dwa w jednym” – romansidło naszpikowane banałem i stereotypem (okrucieństwa historii plus refleksyjna bezradność względem tychże okrucieństw).
  • I jeszcze jedno. Ostaszewski powiada, że nie sposób posłużyć się strategią „czytelnika naiwnego”, choćby z tego względu, iż „na stronie 14 znajduje się przepowiednia Cyganki co do losów Karola”. To trzeci nieczysty cios polemisty, który tym razem sugeruje, że strona 14 skleiła mi się ze stronicą 15, stąd od 13 przeszedłem bezpośrednio do 16. No i cóż po tej przepowiedni? Już raczej do retorycznej szarży z wykorzystaniem Steel skłonny byłbym wrócić. Toż to schemat romansidłowego tandeciarstwa! Nawiasem mówiąc, Ostaszewski udowodnił, że twórczość Odojewskiego zna doskonale, natomiast w lekturze literatury trywialnej zdecydowanie podciągnąć się musi, aczkolwiek rozumiem, że w tych okolicznościach, jako krytykowi pełnemu wiary w genialność Odojewskiego, wygodnie mu udawać, że prozy popularnej w ogóle się nie tyka nawet w gumowych rękawiczkach.
  • Jakaś puenta by się tu przydała… Na przykład taka: tekst pt. Powrót do formy to bardzo dobry tekst krytycznoliteracki (czapki z głów!). Byłby jeszcze lepszy, gdyby miast polemizować w nim ze mną (powtórzę: zaszczyt to dla mnie wielki) tudzież innymi nieprzyjaciółmi Oksany, Robert Ostaszewski skoncentrował się na tym, co w powieści Włodzimierza Odojewskiego pod rewers podpada, co przeczy owej formule „powrotu do formy”. Do tego nie trzeba szwarc-charakterów w osobach innych recenzentów. A tak – odniosłem takie wrażenie – niżej podpisany oraz jemu podobni niewdzięcznicy stali się zwierciadłami wątpliwości samego Ostaszewskiego. W porządku – użył mnie pan Robert, spersonalizował swój niepokój poznawczy, wykorzystał w najlepsze (cała przyjemność po mojej stronie, choć w pewnym miejscu szczypie…). Tylko gdyby użył mnie – by tak rzec – bezpośrednio, nie oblekając ciała mego (tekstowego) w skórzane ciuszki i metalowe akcesoria w guście sado-masocho, byłoby mi jeszcze przyjemniej.

    Dariusz Nowacki


    Powrót na początek strony

  • Przeglądarka



  • Z duchem poety. „Fraza” 1999, nr 4 (26). Spis treści. Dział: Kronika.
    1) Po śmierci Jerzego Harasymowicza (napisał A. Sulikowski);
    2) Zmarł Jerzy Harasymowicz (napisał M. Tokarz);
    3) Rozmowa z Jerzym Harasymowiczem.
    Bez słów?

    Nowa bezkompromisowość
    . Maria Cyranowicz, wschodząca gwiazda krytyki polskiej, w „Kwartalniku Artystycznym” nr 4/99 trzepie – zdawałoby się – trącący naftaliną surdut Stefana Chwina pt. Krótka historia pewnego żartu; książka, rocznik 1991, została właśnie powtórnie wystawiona na publiczny ogląd, choć tym razem w porządnej okładce. Pisze krytyczka „jeśli z książką Chwina zetknie się czytelnik [dobrze wydanej literatury] po raz pierwszy, na pewno skuszą go fragmenty entuzjastycznych recenzji, zamieszczone z tyłu na okładce. Wydaje się jednak, że zarówno powieść Chwina, jak i jej recenzje należą już nieodwołalnie do czasu minionego – nieodwołalnie, ponieważ żaden z wypowiadających się tu Autorytetów nie może odwołać (w sensie: uaktualnić) swojej opinii o książce (…)”. O dziwo jednak, recenzja Cyranowicz w dalszych partiach utrzymana jest w tonie rzeczowo-przychylnym, więc o co chodzi? Autorytety powinny zmienić zdanie, aby krytyczka mogła poszczycić się bezkompromisowością?

    Grzegorz nie mógł. Tak sobie czytamy czwarty zeszłoroczny numer „Kwartalnika Artystycznego”: jest Beckett w przekładzie Libery, jest o Becketcie (pisze Kędzierski), jest wiersz Miłosza stricte przedpotopowy (1943), o Witkiewiczu rozwodzi się Jan Błoński, tłumaczy także Krynicki, a o trzech wierszach Watta Piotr Sommer pisze. Ogólnie towarzystwo niezłe jest w tej Bydgoszczy, mucha nie siada, nic niby powiedzieć nie można. Lecz pisze też Grzegorz Musiał – dał do swojego pisma cykl wierszy Wielkanoc 99. O czym ten cykl? A o wojnie w Kosowie. Już pierwszy wiersz, zatytułowany CNN News, słusznie wstrząsa czytelnikami czujnego poety-reportera, więc cytujemy go w całości: „Pod złotą ramą / wyciągnięci na otomanie / przez mgłę żonkili / oglądamy / trupy Kosowa”. Potem są różne inne okropności, zaś pod koniec cyklu, gdy Jedna wojna wykluwa się z drugiej, czytamy „On nie ma słów / ani ja / gdy piszę”. Rany Boskie, słów nie ma, no toż to szczera prawda! Ale choć zdawałoby się, że o czym nie ma się nic do powiedzenia, o tym należy milczeć, to oczywiście nie możemy wymagać aż takiego poświęcenia od siebie i słusznie zaangażowanego poety-reportera. Cóż rzec – Grzegorz Musiał nie mógł sobie braku reakcji darować. Co zrobić – i my także zareagować musieliśmy.

    Zważ waść. „Pro Arte” to pismo czytania warte. Wyjątkowo się udał numer 12, jesień-zima 1999, do nabycia za jedyne 3 złote. Czcionka co prawda mała, ale publikowane rozmowy (Gutorow z Sosnowskim o wierszu polskim), recenzje, omówienia, komentarze (O’Hara z Różewiczem złamany Bitnerem i Podsiadłą, piszą m.in. Maliszewski, Kępiński oraz Cyranowicz i Gutorow), a także felieton (Kuczok) zajmujące wielce. Poza tym proza i poezja. Tym bardziej godne to wszystko podziwu, że stopka głosi, iż honorariów nie wypłaca się. Intrygujący mocno jest także dział Farfocle i blerwy w którym Radosław Wiśniewski porusza się w pętli czasu (okolice Kłodzka), a Maciej Melecki daje wiersz swój nudny bardzo i komentarz do niego mętny nad wyraz. Ma się rozumieć, że – wedle kolejności – dziełko Wiśniewskiego jest farfoclem, zaś wykwit Meleckiego blerwą, ale co blerwa – nie wiemy (uprasza się o listy). Jednakowoż przeczytawszy podejrzewamy, że blerwa to nie tylko tekst, którego redaktorzy nie potrafią do nijakiego działu zaklasyfikować, ale też rozkosz, której raczej unikają korektorzy; Melecki w pewnym momencie pyta retorycznie „naważyłeś piwa, więc je teraz wypij?”. Radzilibyśmy napój wpierw przegotować, no i wtedy – na zdrowie!

    I dostał.
    Bohaterką nr 12/99 „Magazynu Literackiego” jest Anna Piwkowska. Pojawia się na okładce, rozmawia z nią Agnieszka Herman, wreszcie mamy stały dział „Forum autorów” z czymś na wzór felietonu jej ręką pisanego. Mniejsza o zdjęcia – tyle w nich pretensjonalnego uroku; wywiad, wbrew nazwie, składa się raczej z opowieści Agnieszki Herman, wypuszczającej kwiatki typu „Ania siedzi naprzeciwko (…) jak na poetkę przystało, otoczona tajemnicą jak szalem z muślinu”, oraz kilku ledwie krótkich wypowiedzi Piwkowskiej, świadczących o przenikliwej inteligencji poetki. Na przykład po opowieści o dzieciństwie spędzonym w Pałacu Radziwiłłów w Nieborowie i obcowaniu (ciekawe rozmowy, dyskusje niecodziennych gości) ze Sztuką czytamy: „Z prof. Tatarkiewiczem chodziłam karmić łabędzie. Wychowałam się w niezwykłym miejscu, wśród niezwykłych ludzi…” Cudowna Mała Księżniczka! Ale mamy nieodparte wrażenie, że wywiadowczyni Herman jest zwykłą figurantką i kryje się za nią sama Anna P. Dlaczego? Na trop naprowadzają nas dwie wypowiedzi dotyczące nagród. W „wywiadzie” znajdujemy „Barańczak (…) wydał tomik (…) w którym pokazał jak w sposób współczesny pisać wiersze z rymem i rytmem. I dostał zań nagrodę Nike”, zaś w „felietonie” „Brodski nie miał łatwo (…) Ale miał wiarę w sens tego co robi (…) No i dostał Nobla (…).” Z tych fragmentów, oprócz hipotezy jednego pióra je kreślącego, wyłania się wizja literackiego nieba grzecznych dziewczynek: po trudach karmienia łabędzi, pływających w przypałacowej sadzawce, i za męki pisania wierszy z rymem i rytmem, mimo że nie było łatwo w grzeczności wytrwać, przychodzi zadośćuczynienie w postaci zarówno nagrody Nike, jak i nagrody Nobla. Kolejność, mamy nadzieję, obojętna?

    Nowy podręcznik wydajnego zażywania narkotyków. Nasz ulubiony „Nowożytny Postygodnik” wytyka Janowi Sobczakowi, autorowi powieści Dryf, że jego książka walnie przyczyni się do wzrostu narkomanii wśród dzieci i młodzieży. Bo kto ją przeczyta, ten zapewne nie oprze się urokom polskiej heroiny lub importowanego zielska. I pomyśleć, że są tacy, którzy wątpią w społeczne oddziaływanie najnowszej literatury!

    Barbarzyński Szekspir i klasycystyczni Purple. Dla tych redaktorów „FA-art”, którzy są szczęśliwymi posiadaczami odbiorników telewizyjnych, najważniejszą lekturą nie są, wbrew pozorom, pisma literackie, ale dodatek z programem telewizyjnym do „Gazety Wyborczej”. W wydaniu z 11 lutego 2000 mogliśmy przeczytać, że dramaty Williama Szekspira dla jego współczesnych były odpowiednikiem dzisiejszych filmów akcji. Trzeźwa uwaga (na marginesie – jak widać, postmoderniści nie są wynalazcami zasady podwójnego kodowania). Poruszyło nas również zapewnienie, że Szekspirowski heksametr da się rapować (zob. artykuł W. Orlińskiego Wojna gangów w Verona Beach). Może się i da, ale na pewno nie heksametr, bo autor Romea i Julii nie pisał dramatów stopą charakterystyczną dla antycznego eposu. W tej samej „Gazecie Telewizyjnej” Olaf Szewczyk informuje, że Deep Purple, „ojcowie chrzestni heavy metalu”, kilka sezonów temu nagrali płytę z udziałem orkiestry symfonicznej: „Część [fanów] biadoliła na zdradę etosu, inni z dumą mówili o dowodzie na »poważność« rocka”. Było to naprawdę kilka dobrych sezonów temu, dokładnie – trzydzieści. Płyta Concerto For Group And Orchestra (Harvest, SHVL 767) ukazała się w styczniu 1970 roku, zanim jeszcze Blackmore narzucił kolegom z zespołu hard-rockowy kurs.


  • Powrót na początek strony

    Kęsim Kęsim


    Dieter Kalka: Wszystko to tylko teatr i inne opowiadania. Przeł. M. Śnieciński i G. Matuszek. Wydawnictwo „Obserwator”. Poznań 1999. Biblioteka Niemiecka.
    Dieter Kalka i jego walka z socjalizmem w NRD-owskim wydaniu. Walka prywatna całkowicie. Czyta się bez z wstrętu, ale postaci szeleszczą nieco papierem. Tytuł, wzięty z jednego z opowiadań, fatalny, gdyż strasznie banalny – czy nie lepiej by się promowało, drogi wydawco, zbiór zatytułowany od innego opowiadania (fakt, iż najkrótszego) Kacet dla kurcząt? I czy tytuł taki nie byłby bliższy realnej zawartości książki? KCK

    Agnieszka Wolny: Mocno poszukiwana. Oficyna Wydawnicza „Atut”. Wrocławskie Wydawnictwo Oświatowe. Wrocław 1999. Biblioteka Poetycka „Dykcji”, t. 1.
    Sex & drugs & technopol. Ponieważ orgazm jest „wliczony w główną przegraną” (s. 9, wiersz bez tytułu), to tytułowa „mocno poszukiwana” będzie wolność lub tożsamość. Albo jedno i drugie. W każdym razie we Wrocławiu zalęgła się konkurencja dla dotychczasowej skandalistki, Ewy Sonnenberg. Będziemy obserwować postępy wolności. KCK

    Włodzimierz Bolecki: Polowanie na postmodernistów (w Polsce). Wydawnictwo Literackie. Kraków 1999.
    Kto wcześniej czytał tytułowy szkic z tej książki (a był on już dwukrotnie drukowany – w „Tekstach Drugich” i w książce zbiorowej ku czci Henryka Markiewicza), ten wie, że Włodzimierz Bolecki sam do koła łowieckiego się nie zapisał, a wręcz przeciwnie – na innych myśliwych donosi. Po prawdzie, książka powinna nosić taki oto tytuł: Polowanie na polujących na postmodernistów (w Polsce). Krytyka ekologiczna? Jak wiadomo, z ekologów wyłażą niekiedy umysłowi (i nie tylko) terroryści wcale nie mniejsi od feministek, lecz Boleckiego można zrozumieć. Przerabianie przez co tępszych polonistów takich pisarzy, jak Schulz, Witkiewicz czy Gombrowicz na postmodernistów woła o pomstę do nieba. Nic dziwnego, że Bolecki nie strzymał. Inna rzecz to pytanie, skąd się ta pokusa (by przerabiać) wzięła, i wielka szkoda, że autor książki zaniedbał postawić ten problem, poprzestając jedynie na prostowaniu polonistycznych nadużyć. Zabawne jest również to, w jaki sposób Bolecki usiłuje się wyplątać ze swojej starej tezy o niemożliwości postmodernizmu nad Wisłą (z uwagi na cywilizacyjne zapóźnienie naszej ojczyzny). Czytamy tedy, że to przecież „Tygodnik Powszechny” wciąż znajduje się w głównym nurcie polskiej kultury, a nie „FA-art”. No, ale co z tego, że nakład zasłużonego krakowskiego tygodnika jest zdecydowanie większy? Czytamy również, że pisząc przed lat tytułowy szkic Bolecki chciał – ni mniej, ni więcej – zainicjować poważną dyskusję nad kwestią postmodernizmu. Zdaje się, że autor dość oryginalnie rozumie zaproszenie do debaty: najpierw na wszelki wypadek wpakuję ci kulkę w łeb, a potem ewentualnie porozmawiamy… Dyskomfort Boleckiego bierze się po prostu stąd, że postmodernizm zachował się niczym James Bond. Bolecki go zastrzelił, a on mimo to uciekł. KU


    Powrót na początek strony

    Wilczym okiem


    Odkąd stało się jasne, że redaktorzy krakowskiego dwumiesięcznika „Studium” drukują wszystko i każdemu wydadzą książkę, przed siedzibą redakcji, a także Wydawnictwa „Zielona Sowa” ustawiła się wielokilometrowa kolejka zdesperowanych autorów. Moment ten świetnie utrwalił na kliszy, używający wyłącznie aparatu Leica, znany fotograf Sebastiao Salgado. Na zdjęciach wykonanych w 1986 roku w kopalni złota Serra Pelade widzimy:


    1. Autorów zmierzających do drzwi redakcji (na plecach dźwigają wydane już tomiki oraz nie publikowane maszynopisy).




    2. Ogólny widok redakcji oraz kolejki autorów, dający pojęcie o skali zjawiska pisania wierszy w Polsce, a także o „ciemnych źródłach” tej (radosnej) twórczości.




    3. Jednego z poetów śląskich, który prowadzi ożywioną dyskusję z redaktorem naczelnym „Studium”. Wydarzeniu temu przypatruje się ukryta w tłumie rada redakcyjna tego dwumiesięcznika (m.in. Jerzy Jarzębski, Bronisław Maj, Gabriela Matuszek, Ryszard Nycz, Stanisław Stabro, Władysław Stróżewski, Marta Wyka). WW






    Książki nadesłane


    Włodzimierz Bolecki: Polowanie na postmodernistów (w Polsce). Wydawnictwo Literackie. Kraków 1999.
    Marek Karcerowicz: Nie przypominam sobie pani. Wydawnictwo „Czarna lampa”. Warszawa-Wołowiec 2000.
    Gabriela Łęcka: Salon literacki. Wydawnictwo WAB. Warszawa 2000.
    Sławomir Matusz: Przewrotka aniołów. Instytut Wydawniczy „Świadectwo”. Bydgoszcz 1999.
    Bułat Okudżawa: Przejazdny muzyk. Seria poetycka kwartalnika „Fraza”. Rzeszów 1999.
    Eryk Ostrowski: Słońce. Wydawnictwo Baran i Suszczyński. Kraków 1999.
    Grzegorz Strumyk: Łzy. Wydawnictwo WAB. Warszawa 2000.
    Paweł Tański: Zdania z wiśni. Wydawnictwo Wit-Graf. Toruń 2000.
    Małgorzata Wyrwicz: Koneseria. (xero). Wydawnictwo Ś Firma. Warszawa 2000.



    Konkursy


    Cykliczny Ogólnopolski Konkurs Literacki im. Jasia, Co Nie Doczekał
    Redakcja miesięcznika internetowego i kwartalnika papierowego „FA-art” ogłasza cykliczny (rozstrzygany w miarę posiadania gotówki na nagrodę główną) konkurs im. Jasia, Co Nie Doczekał. Adresatem konkursu są ci literaci, którzy dotąd nie otrzymali jeszcze żadnej nagrody. Nagrodą główną jest kufel piwa (mały). Zgłoszeń kandydatów do nagrody prosimy nie nadsyłać, bo – jako kompetentne jury – sami wiemy, kogo należy wyróżnić.
    Jednoczesnie informujemy, że rozstrzygnięta została pierwsza edycja naszego konkursu. Nagrodą im. Jasia, Co Nie Doczekał jury (Cezary K. Kęder, Dariusz Nowacki i Krzysztof Uniłowski) postanowiło wyróżnić Stefana Szymutkę.
    Jury wzięło pod uwagę całość dotychczasowego dorobku laureata – literaturoznawcy i wykładowcy Uniwersytetu Śląskiego, autora dwóch znakomitych, a nie docenionych książek Zrozumieć Parnickiego (1992) oraz Rzeczywistość jako zwątpienie w literaturze i literaturoznawstwie (1998). Skupiając się na kwestii wyrażenia w dziele literackim rzeczywistości historycznej i podkreślając oryginalność rozwiązania Parnickiego, nasz laureat dał zupełnie nowy obraz twórczości autora Słowa i ciała, jednego z najwybitniejszych prozaików XX wieku. Z intelektualnego patronatu Szymutki zrodziła się osobna szkoła badawcza w dziedzinie parnickologii. Problem przedstawienia w dwudziestowiecznej literaturze, relacja język a rzeczywistość to również zasadniczy temat drugiej książki naszego laureata – napisanej ze swadą, nie stroniącej od dyskusji z postawami dominującymi we współczesnej polonistyce, wyrastającej z wyraźnie określonych sympatii literackich i światopoglądowych. Szymutko konsekwentnie upomina się i promuje literaturę, której wartość polega na samodzielnym zmaganiu się z najważniejszymi dylematami współczesnej myśli. Osobne miejsce w dorobku laureata zajmuje eseistyka, tematycznie związana ze Śląskiem, a za sprawą intelektualnej rangi będąca zjawiskiem nieporównywalnym z żadną inną twórczością z kręgu literatury korzennej (kiedy wreszcie będzie z tego książka, Stefanie?).
    Nagroda w postaci kufelka piwa zostanie laureatowi przekazana w terminie i miejscu wybranym przez niego samego.

    Ogólnopolski Konkurs Literacki w Legnicy
    Biblioteka miejska w Legnicy oraz redakcja tygodnika „Konkrety” ogłaszają otwarty konkurs literacki w kategoriach poezji i prozy. Opatrzone godłem zestawy 5 wierszy lub utwory prozatorskie do 15 stron maszynopisu należy nadsyłać do 31 marca 2000 pod adresem: Legnicka Biblioteka Publiczna, ul. Piastowska 22, 59-220 Legnica z dopiskiem „konkurs literacki”.

    II Kulturaliowy Konkurs Poetycki
    W ramach Dni Kultury Studenckiej „KULTURALIA”, zorganizowanych przez Katolicki Uniwersytet Lubelski, odbędzie się II Kulturaliowy Konkurs Poetycki. Opatrzone godłem zestawy trzech wierszy (w pięciu egzemplarzach) należy nadsyłać do 12 kwietnia 2000 (decyduje data stempla pocztowego) pod adresem: Uczelniany Samorząd Studentów KUL / Al. Racławickie 14 / 20-950 Lublin.

    Konkurs poetycki czasopisma „Pro Arte”
    Redakcja pisma „Pro Arte” ogłasza konkurs na najlepszy zestaw wierszy poetów urodzonych w latach siedemdziesiątych. Zestawy pięciu wierszy (w pięciu egzemplarzach), opatrzone godłem, wraz z zaklejoną kopertą z danymi osobowymi i krótką notą biograficzną, należy nadsyłać na adres: Redakcja „Pro Arte” / Al. Niepodległości 4, p. 17A (Collegium Novum) / 61-874 Poznań z dopiskiem „konkurs poetycki”. Nagrodą za pierwsze miejsce będzie publikacja w antologii roczników 70. oraz zaproszenie na festiwal poetycki. Zestawy wierszy należy nadsyłać do 31 maja 2000 r.

    Konkurs krytycznoliteracki czasopisma „Pro Arte”
    Redakcja pisma „Pro Arte” ogłasza konkurs na recenzję, esej, szkic, dotyczący twórczości poetów urodzonych w latach siedemdziesiątych. Prace (w trzech egzemplarzach), opatrzone godłem, wraz z zaklejoną kopertą z danymi osobowymi i krótką notą biograficzną, należy nadsyłać na adres: Redakcja „Pro Arte” / Al. Niepodległości 4, p. 17A (Collegium Novum) / 61-874 Poznań z dopiskiem „konkurs”. Nagrodą za pierwsze miejsce będzie odczyt na sesji, poprzedzającej festiwal poetycki, oraz publikacja na łamach „Pro Arte”. Termin nadsyłania prac do 31 maja 2000 r.

    XX Ogólnopolski Konkurs Poetycki „O Laur Jabłoni”
    Centrum Kultury w Grójcu (skr. poczt. 71, ul. Piłsudskiego 1, 05-600 Grójec) ogłasza kolejną edycję konkursu poetyckiego. Warunkiem uczestwnictwa jest nadesłanie trzech wierszy o dowolnej tematyce. W związku z popularyzacją regionu organizatorom zależy, aby choć jeden tekst dotyczył Ziemi Grójeckiej. Wiersze w formie maszynopisu, skompletowane w trzy zestawy, każdy opatrzony godłem, należy przesyłać na adres organizatora do 31 maja 2000 r.

    IV Ogólnopolski Konkurs Literacki im. Stanisława Grochowiaka
    Miejska Biblioteka Publiczna im. S. Grochowiaka oraz Centrum Kultury i Sztuki w Lesznie ogłaszają otwarty konkurs literacki. Uczestnicy konkursu mogą nadesłać utwór poetycki, utwór prozą (nowela, opowiadanie, esej), utwór dramatyczny lub słuchowisko radiowe o dowolnej tematyce, w czterech egzemplarzach opatrzonych godłem na adres: Miejska Biblioteka Publiczna im. S. Grochowiaka / ul. Bolesława Chrobrego 3 / 64-100 Leszno z dopiskiem „konkurs literacki”. Termin nadsyłania prac upływa 31 maja 2000 r. Ogłoszenie wyników i wręczenie nagród nastąpi w listopadzie 2000 r. (pula nagród – 8.000 PLN). Organizatorzy zastrzegają sobie prawo publikacji utworów nagrodzonych i wyróżnionych bez honorarium.

    II Ogólnopolski Konkurs Literacki im. Stanisława Jerzego Leca
    Miejski Ośrodek Kultury w Nowym Targu ogłasza otwarty konkurs za fraszkę lub aforyzm. Zachęca się do nadsyłania zestawu 5 aforyzmów lub 5 fraszek w 5 egzemplarzach. Zestawy opatrzone godłem należy przesyłać w nieprzekraczalnym terminie do 31 lipca 2000 r. na adres organizatora: Miejski Ośrodek Kultury, Al. Tysiąclecia 37, 34-400 Nowy Targ z dopiskiem na kopercie „konkurs literacki”.



    Inne Strony WWW


    "Arytmia" - http://arytmia.art.pl
    Miłosz Biedrzycki - http://www.darta.art.pl/poezja
    "bruLion" - http://ikp.ikp.pl/~brulion/brulion.html
    "Czasopisma kulturalne w Polsce" Katalog Fundacji Batorego
    - http://www.batory.org.pl/katalog
    Cezary Domarus - http://free.polbox.pl/d/domarus
    "Dlatego" - http://www.dlatego.art.pl
    "ExLibris" - http://www.exlibris.pol.pl
    "fotoTAPETA" - http://fototapeta.art.pl
    "Galeria Korpus Kulturalny Almanach Sztuki" - http://www.kk.art.pl
    "Krasnogruda", Fundacja Pogranicza - http://pogranicze.sejny.pl/
    "Latarnik" - http://www.latarnik.pl
    "Literatura na Świecie" - http://www.lns.art.pl
    "Magazyn Literacki" - http://www.wyzwania.org.pl/magazyn
    "Magazyn Sztuki" - http://www.magazynsztuki.home.pl
    "Odra" - http://www.odra.art.pl
    "Portret" - http://free.art.pl/portret
    "Raster" - http://www.darta.art.pl/raster
    "Szafa" - http://szafa.ata.com.pl/
    "Siódma Prowincja" - http://http://www.7th-province.org.pl/
    Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki - http://www.wyzwania.org.pl/magazyn/prezentacje/dycki.htm
    "Valetz" - http://magazine.valetz.art.pl

    "Kursywa" - Internetowy Magazyn Literacki - http://free.art.pl/kursywa
    Polska 2000 - http://www.polska2000.pl



    Listy do redakcji
    Szanowni Państwo,
    W związku ze zmianami politycznymi w Austrii – tj. dojściem do władzy mocno prawicowej partii Jörga Haidera FPÖ, ktora obecnie tworzy koalicję z konserwatywną ÖVP, postanowiliśmy wystapić z niżej podanym tekstem protestu, z prośbą o (bezpłatne) opublikowanie w Waszym pismie. Aczkolwiek ww. zmiany polityczne były demokratyczne, są one - powolnym, lecz wyraźnym trendem i ruchem ku ideologiom nietolerancji, ksenofobii, nacjonalizmu i faszyzmu. Stąd też nie tylko nasz protest, ale i dziesiątek i setek tysięcy innych w Austrii żyjących osób, które nie tylko pamiętają (demokratyczne) dojście do władzy Hitlera, ale i dotychczasową, i obecną politykę, ideologie i cele FPÖ - co do obcokrajowców, wolności sztuki, integracji europejskiej, etc.
    Pozdrowienia,
    Lukasz Szopa & Jörg Piringer
    (Tekst, który prosimy opublikować:)
    My, niżej podpisani, w Austrii żyjący lub z Austrią związani pisarze i artyści, protestujemy przeciw obecnie rządzącej władzy i związanych z nią prądom faszyzmu, nacjonalizmu i nietolerancji. Opowiadamy się za światem otwartości, tolerancji i ludzkiej solidarności, i prosimy o moralne i artystyczne wsparcie.

    Barbara Viktoria Kaiser, Charlotte Eckler, Christian Hessle, Christian König, Christian Scheib,
    Christof Kummerer, Christof Kurzmann, Das Erste Wiener Gemüseorchester, Die Flut, Dietmar Bruckmayr, Dirk Schröder, Doris Krüger, Elfriede Kern, Evelyne Fuerlinger, Franky Ablinger, Günter Zechmeister, Hans Platzgumer, Harald Homolka List, Institut Für Transakustische Orschung, Johannes Grenzfurthner, Jörg Piringer, Klaus Filip, Lisa Rosenblatt, Lukasz Szopa, Maia Gusberti, Martin Reiter, Matthias Meinharter, Michaela Grill, Nicole Schatt, Nikolaus Gansterer, Norbert Pfaffenbichler, Paul Poet, Peter Purgathofer, Reni Hofmüller, Richard Klammer, Stephan Moser, Sybille Relger, Takeshi Fumimoto, Ueli Hirzel, Vera Reumann, Walter Lendl.



    OD REDAKCJI: My także opowiadamy się za światem otwartości, tolerancji i ludzkiej solidarności. W liście niepokoi nas tylko fraza „artystyczne wsparcie”. Czy powinniśmy napisać jakieś książki bądź stworzyć inne dzieła sztuki? A może wystarczy zapamiętać nazwiska podpisanych pod protestem?




    Napisz do nas: fa_art@free.art.pl








  • Jesteś gościem
    Powrót do stron archiwum

    Redakcja Nowy numer Archiwum Prenumerata Książki Strony autorów